szeroko

test1

Arianie-prekursorzy feminizmu?

Wyznawali poglądy spotykane w stanowym społeczeństwie niezmiernie rzadko. Mieli odmawiać służby wojskowej, sprzeciwiać się poddaństwu chłopów i stosowaniu kary śmierci. Czy arianie wyróżniali się na tle innych grup wyznaniowych także stosunkiem do kobiet?

Wspólnota braci polskich, zwanych arianami przez swych przeciwników, powstała w połowie XVI wieku. Jej członkowie negowali dogmaty o trójcy świętej (stąd zwani byli też antytrynitarzami) i przedwiecznej boskości Chrystusa. Jednak w szkolnych podręcznikach historii nie znajdziemy wiele informacji na temat ich teologicznych poglądów.

Arianie zostali zapamiętani przede wszystkim jako wyrzekający się dóbr doczesnych przeciwnicy służby wojskowej, pańszczyzny, poddaństwa chłopów i kary śmierci. Na znak pogardy wobec jakichkolwiek form przemocy zamiast szabli mieli nosić przy boku drewniany miecz. Krótko mówiąc, na dwieście pięćdziesiąt lat przed rewolucją francuską wprowadzali w życie ideały wolności, równości i braterstwa; na trzysta lat przed Marksem praktykowali socjalizm i na cztery wieki przed ruchem hippisowskim głosili pacyfizm. Albo przynajmniej tak chciano ich postrzegać kilka wieków później, tworząc z nich jeden z symboli „protokomunizmu”. Należy pamiętać, że tak naprawdę jedynie nieliczni antytrynitarze potępiali przemoc i zwalniali chłopów z pańszczyzny, a ich ideał wspólnoty był, delikatnie mówiąc, odległy od socjalizmu naukowego. Skoro jednak przynajmniej niektórzy bracia polscy wyprzedzali swą epokę pod względem światopoglądu, czy byli wśród nich również feminiści?

BIAŁOGŁOWA KAZNODZIEJĄ?

Mogłyby o tym świadczyć wypowiedzi jezuitów, którzy twierdzili, że u braci polskich „kaznodzieją może być każdy: rzemieślnik, rzeźnik, chłopiec, kobieta”. Również królowa Bona miała się oburzyć na wiadomość, że ariańskie kobiety głoszą kazania. Pojawiały się opowieści o „papieżycy”, której usługiwali antytrynitarscy duchowni. To wszystko były jednak wypowiedzi przeciwników braci polskich, mające ich skompromitować. Możemy je spokojnie zaliczyć do obelg rzucanych wówczas w międzywyznaniowych polemikach, których autorzy zwykle nie przejmowali się, czy są one zgodne z prawdą. Warto dodać, że od insynuacji i inwektyw nie stronili nawet tak wybitni teologowie jak Marcin Luter.

Dogonowie-dzieci Syriusza

Dogonowie (zw. Habe, Kado i Tombo, w języku polskim spotykana także nazwa Dogoni) – negroidalny lud mieszkający w Afryce Zachodniej. Zamieszkują południowo-centralne Mali – okolice uskoku Bandiagara (tzw. Kraj Dogonów). Ich odrębna kultura, a zwłaszcza mitologia, od dawna budzi zainteresowanie naukowców, także polskich. Ich populacja liczy w samym Mali około 462 tys. osób (stan na 1995 rok) są ludem rolniczym, kopieniaczym, żyjącym głównie z uprawy prosa. Językowo, a także częściowo pod względem kultury należą do grupy woltyjskiej (języki gur z rodziny nigero-kongijskiej, język dogoński).

Dogonowie wierzą w bóstwo zwane Nommo, który był synem stwórcy świata. Aby oczyścić ludzi z grzechów, rozerwał się na 60 kawałków i po kilku dniach zmartwychwstał, jednakże stracił prącie, które zostało zjedzone przez rybę.

Dziś ich wsie przyciągają turystów. Jednak jacy Dogonowie są naprawdę? Czego nie zobaczy turysta, który odwiedzi współczesnych Dogonów?

Dogonów i ich niezwykły świat przedstawił malijski malarz Seydou Zan Diarra, malując obrazy na płótnie przed widzami, zgromadzonymi w sali Kina Luna w Warszawie. Usłyszeliśmy niezwykłą opowieść o Dogonach, o korzeniach ich sztuki, o jej symbolice związanej z religią, magią, obrzędami, jej współczesnym obliczu, związkach ze sztuką europejską XIX i XX wieku. W ten sposób powstał intrygujący żywy dokument, który prezentujemy. Opowieści Seydou towarzyszyła muzyka na żywo.

Seydou Zan Diarra: Po ukończeniu szkoły średniej zamierzał zdawać do szkoły plastycznej. Jego ojciec był jednak przeciwny zajmowaniu się sztuką, ponieważ uważał je za zajęcie nieprzynoszące konkretnych dochodów. Obecnie Seydou mieszka w Krakowie i pracuje jako weterynarz. Nie porzucił jednak sztuki. Maluje, a jego prace poruszają głównie tematykę afrykańską, bo jak sam twierdzi - to właśnie tęsknota za Afryką daje mu inspirację. Jako artysta Seydou dopracował się własnego, łatwo rozpoznawalnego stylu.



Arianie na ziemiach pruskich

Polecamy ciekawy tekst ze strony "Pruski horyzont", opowiadający o historii chrześcijańskiego arianizmu i Braci Polskich, chociaż należy mieć na uwadze fakt, że określenie "arianie" przypisali braciom ich konkurenci w wierze...


Nie należy zmuszać nikogo do religii (...). Albowiem przemoc owa nie może tego sprawić, by ktoś inaczej myślał, niż myśli. Siłą nie można człowiekowi ani narzucić przekonań ani mu ich wydrzeć.(...) Albowiem kto odmawia drugiemu poręczenia pokoju, a sobie zastrzega prawo zniszczenia go, gdy nadejdzie stosowna chwila, ten takie samo prawo daje również temu drugiemu. A gdzie nie ma miejsca dla praw pokoju, tam powstaje miejsce dla praw wojny, jednakich dla obu stron. Lecz wojna nie przynosi zbawienia.
Johannes Crellius - Traktat o tolerancji, Raków 1632.

By napisać o ruchu ariańskim na ziemi pruskiej należy pierw napisać o pryncypiach wiary ariańskiej i jej historii, ponieważ tylko dzięki takiemu wprowadzeniu będziemy w stanie spojrzeć z odpowiedniej perspektywy na to kim byli arianie, i jaki był ich wkład w historię, rozwój, koloryt kulturowy i religijny nie tylko Prus czy Polski ale i całej Europy.


Początki arianizmu

Arianizm jako doktryna teologiczna bierze swój początek w naukach zmarłego w 336 roku n.e. Ariusza, chrześcijańskiego duchownego z Aleksandrii. Ariusz, jako obrońca monoteizmu w chrześcijaństwie był przeciwnikiem dogmatu Trójcy Świętej i twierdził, iż Jezus nie jest dosłownie Synem Bożym istniejącym równorzędnie z Bogiem od zawsze, lecz jego tworem powstałym w pewnym momencie trwania dzieła stworzenia. Idąc dalej tą drogą dochodzimy do konkluzji, iż Ariusz odrzucił tym samym swoistą boskość Jezusa jako oddzielnej istoty boskiej. Pogląd swój opierał na wersie 14:28 pochodzącym z Ewangelii św. Jana : "Słyszeliście, że powiedziałem wam: Odchodzę i przychodzę do was. Gdybyście mnie miłowali, tobyście się radowali, że idę do Ojca, bo Ojciec większy jest niż Ja." 

Nauki Ariusza - zwane arianizmem, sprzeczne z doktryną kościelną zostały wielokrotnie potępione przez duchownych, poczynając od synodu w Aleksandrii w 319 roku n.e przez I Sobór nicejski w 325 roku n.e. na Soborze konstantynopolitańskim (381 r. n.e.) kończąc. Pomimo potężnej krytyki ze strony Kościoła, nauki Ariusza zdobyły wielu zwolenników, pośród których możemy odszukać między innymi następców cesarza Konstantyna Wielkiego w osobie Konstancjusza II (za którego rządów arianizm uzyskuje prominentną rolę w cesarstwie) czy Walensa. Jednakże, wraz z rokiem 381 i Soborem konstantynopolitańskim, arianizm zostaje uznany za herezję przez cesarza Teodozjusza I-ego skazującego tym samym wyznawców arianizmu na prześladowania.

Wartym odnotowania jest fakt, iż arianizm zyskał szeroki posłuch wśród plemion germańskich takich jak Goci zalewających w V wieku n.e. upadające Cesarstwo Zachodnie. Ostatecznie tylko Frankowie przyjęli chrzest w obrządku katolickim a niesławni Wandalowie wybrali arianizm w szczególnie surowej postaci. W końcu VII wieku, wraz z odchodzeniem plemion germańskich żyjących na ten czas w granicach upadłego cesarstwa od nauk Ariusza, arianizm zamiera.

XVI wiek - odrodzenie arianizmu - czyli od Miguela Serveta po Fausto Sozziniego i ruch Braci Polskich 

Odrodzenie arianizmu następuje dopiero w dobie reformacji - XVI wieku w naukach hiszpańskiego teologa - Miguela Serveta (1511-1553), wybitnego lekarza, prekursora współczesnej farmakologii i ojca etnologii.

Servet, zniesmaczony upadkiem moralnym który obserwował pośród duchownych nurzających się w przepychu i pysze zaczynał odchodzić od wiary katolickiej. Szczególne piorunujące wrażenie wywarła na nim scena którą zaobserwował podczas koronacji cesarza Karola V-ego, który to padł przed papieżem Klemensem VII całując jego stopy. Uważał, iż zachowanie duchowieństwa stało w sprzeczności z naukami o pokorze i prostocie o której nauczały Ewangelie. Był propagatorem tezy, iż "(...) nauki Chrystusa nie były kierowane do teologów czy filozofów, lecz do ludzi prostych, niewykształconych, którzy mieli je zrozumieć - nie będąc ludźmi wykształconymi - i wprowadzać w czyn" (wiki). Servet, wyszedł ostatecznie z założenia, iż tylko czytając Biblię w językach oryginalnych uniknie przekłamań które nawarstwiły się w późniejszych tłumaczeniach i interpretacjach :

W wyniku swoich studiów doszedł do przekonania, że w ciągu trzech pierwszych stuleci naszej ery religia chrześcijańska została skażona. Za błędną uważał m.in. naukę o Trójcy, przyjętą, według niego, w wyniku wpływu cesarza Konstantyna i jego następców na chrześcijaństwo. Mając 20 lat, opublikował książkę „De Trinitatis erroribus libri septem” („O błędach Trójcy ksiąg siedmioro” - w tym oraz innych dziełach konsekwentnie używał imienia Bożego w formie JHWH). Ściągnęła ona na niego uwagę inkwizycji. W swoim dziele Servet stwierdzał m.in.: „W Biblii nie ma żadnej wzmianki o Trójcy (...). Boga poznajemy przez Chrystusa, a nie przez nasze zarozumiałe koncepcje filozoficzne.” Uznawał dogmat o Trójcy za zagmatwany, i że Biblia nie popiera go „nawet jedną sylabą”. Chrystusa uważał za drogę, pośrednika umożliwiającego poznanie Boga. (wiki)

Poglądy Serveta spotkały się z silnym sprzeciwem Kościoła zarówno katolickiego i protestanckiego , jak i zainteresowaniem Inkwizycji. W 1553 uznany za heretyka Servet zostaje skazany przez Kalwina na stracenie przez spalenie na stosie. Epitafium wyryte na pomniku mu poświęconym brzmi następująco : "Michael Servet, (...) geograf, lekarz, fizjolog, przyczynił się do pomyślności ludzi przez swe odkrycia naukowe, poświęcenie dla chorych i ubogich oraz przez bezkompromisowość w myśleniu i w kwestiach sumienia. (...) Niewzruszenie trwał przy swoich przekonaniach. W obronie prawdy złożył w ofierze życie" 

Jako posłowie do epitafium wypada przytoczyć również jego własne słowa rysujące go jako człowieka pokojowego, obiektywnego, pełnego rozsądku i dystansu wobec radykalnych działań : „Ani się nie zgadzam we wszystkim, ani się nie sprzeciwiam jednej czy drugiej stronie. Wydaje mi się bowiem, że wszyscy mają trochę racji, i trochę się mylą, ale każda ze stron zauważa błędy u drugiej, nie widzi ich natomiast u siebie”

Zapraszamy na wycieczkę do katolickiego piekła

Mimo, że okres średniowiecza już dawno minął, to tzw. katoliccy tradycjonaliści* nadal wierzą w autentyczne piekło, będące dosłownie prawdziwą smażalnią dla tych wszystkich, którzy nie zostali ochrzczeni w jedynie słusznym kościele, popularnie zwanym katolickim.
Zobacz prawdziwe oblicze ultrakatolicyzmu...

UWAGA!
Film dla ludzi o mocnych nerwach...



*lefebryści, sedewakantyści, konklawiści i część osób z oficjalnego KRK wyznających podobne poglądy