testu

Rzymski katolicyzm- sprzeniewierzenie idei Jezusa?


Zachęcamy do lektury:

"Rzymski katolicyzm. Sprzeniewierzenie idei Jezusa z Nazaretu"

Robert Cygan

Wstęp

Czy ktoś urodził się katolikiem? Co to znaczy być katolikiem? Małżonkowie składają obietnice przed ołtarzem między innymi dotyczące wychowania swoich dzieci wedle zasad sugerowanych przez naukę Kościoła, do którego przynależy choćby jedno z nich. Jest to po części niezgodne z Konstytucją, która mówi m.in. o tym, że nikogo nie wolno zmuszać do brania udziału w obrządkach religijnych. Nie wolno też zabraniać. Inny artykuł jest temu przeciwstawny. Dozwala, bowiem rodzicom, czy opiekunom prawnym na wychowywanie swoich pociech zgodnie z własnym sumieniem. Tak, czy inaczej, do chwili chrztu, każdy jest człowiekiem jednej z dwojga płci. Do dziecka nie dociera znaczenie wypowiadanych słów. Reaguje na zmiany temperatury, dotyk, ból, wilgoć w pieluchach, uśmiech, głód, czyli na najprostsze i najprymitywniejsze zarazem bodźce zewnętrzne i wewnętrzne. Czy ten mały człowieczek jest wówczas katolikiem? Czuje się nim? Odpowiedzią będzie płacz, uśmiech, sen. Od pewnego momentu maluch zaczyna reagować na ruchy ust, dźwięk i tonację wypowiadanych przez innych słów. Jego mózg zaczyna kodować. Dzięki temu następuje rozwój umysłu. Pierwsze „ma”, „da”, „gh” nie mają niczego wspólnego z przynależnością religijną. Przez wiele pierwszych lat życia, człowiek jest modelowany za sprawą swoich opiekunów. Jest ubezwłasnowolniony żyjąc w małej, totalitarnej względem niego społeczności. Rodzice tak, jak pokolenia wcześniejsze przechodzili podobną szkołę. Nie zawsze jednak przysięgano przed ołtarzem Kościoła rzymsko-katolickiego. Nie od zawsze ślubu udzielał kapłan parafii, do której przynależało jedno z małżonków. Był to proces długoletni i różnie w różnych krajach przebiegający, a mający na celu panowanie nad ludzkimi duszami. Była to i jest forma uzależnienia od Kościoła, jak od narkotyku z tym, że ze skutkiem mającym wpływ na wiele pokoleń. Dziecko zostaje m.in. katolikiem w chwili chrztu wodą. Jest wówczas i na ogół maleństwem, które nie ukończyło nawet roku życia. Przypomina Chrystusa, który bez wyznawania grzechów wychodzi ochrzczony. Czyżby duchowni katoliccy zachowywali się w takim momencie, jak Jan Chrzciciel, jego uczniowie albo uczniowie Nazarejczyka? Jakim prawem udzielają chrztu? Czy pytanie takie jest godne faryzeusza, albo uczonego w piśmie? A może współczesnymi uczonymi w piśmie są właśnie doktorzy Kościoła?
Zatem, rodzice wychowani w wierze katolickiej przyrzekli przed ołtarzem wychować swoje przyszłe dzieci w tej samej ideologii religijnej. Dziecko nie ma wyboru. Chyba, że los zmieni coś w jego życiu. Zaczyna się faszerowanie chłonnych umysłów. Dla wyznawców każdej wspólnoty religijnej, ale także poza-religijnej ich droga jest jedynie słuszna. Wniosek nasuwa się taki, że w głównej mierze to, w co wierzysz jest uzależnione od szerokości, długości geograficznej i klimatu tworzonego przez najbliższe otoczenie. Czy, więc prawda jest jedna, czy też raczej każdy ma swoją?
Rodzice zakładają, że dziecko będzie tak, jak i oni np. katolikiem i to w Kościele rzymsko-katolickim. Chcą, aby ten nowy człowiek został odbiciem ich samych. Nie wystarczy podobieństwo fizyczne. Ten maluch ma wzorować się na zachowaniach swojego najbliższego otoczenia. Wniosek z tego taki, że dorośli są odpowiedzialni za rozwój zarówno umysłowy, jak i duchowy tego, którego wpędzili w swój krąg ideowy. Cóż w takim razie czynić? Po pierwsze dobrze byłoby zadać sobie pytanie, kim jestem? Jeżeli moim Kościołem jest ten sam, którego arcykapłanem jest Franciszek, Benedykt XVI, Jan Paweł II to powinienem stosować się do jego zasad nauczania zakładając, że wierzę w nieomylność papieży, która od XIX wieku została przypięta do osób stanowiących najwyższy autorytet religijny w tym akurat Kościele. Dobrze by też było uwierzyć, że stwierdzenie nieomylności papieża nie wzięło się znikąd, lecz za sprawą Ducha Świętego, który spoczywał na osobach kardynałów debatujących w danej kwestii. Założyć, że wierzysz iż spuścizna po św. Piotrze i Pawle została za sprawą Ducha Świętego przekazana najbogatszemu w pierwszych wiekach zborowi chrześcijańskiemu znajdującemu się w Rzymie – centrum ówczesnego świata śródziemnomorskiego. Wierzyć, że wszystkie dotychczasowe encykliki, akty soborowe i listy pisane przez natchnionych członków tegoż Kościoła mają wartość ponadczasową i nie podlegają krytyce. Ustanowione tajemnice wiary, które wprowadzili ojcowie Kościoła są po prostu tajemnicami, w które dobry katolik powinien uwierzyć gdyż ludzka logika jest bezużyteczna wobec wielkości dzieł Bożych i tylko Bożych. Pamiętać też, że ksiądz czy inny duchowny odprawiający mszę, udzielający chrztu, spowiadający jest w tym momencie uświęcony dzięki otrzymanym wcześniej sakramentom i dzięki świętemu Kościołowi Bożemu na tej planecie. W końcu rzesze parafian wraz z kapłanami nie bez kozery modlą się o to by Bóg nie zważał na nasze uczynki, pojedynczej osoby, lecz na wiarę całego Kościoła. Nie wnikaj więc, w popełnione przez człowieka w sutannie, czy habicie grzechy, gdyż jest on przecież tylko człowiekiem, uświęconym w czasie pracy duszpasterskiej. Czytając Pismo Święte bierz zawsze pod uwagę to, co na ostatniej mszy, czy spotkaniu grup różnego rodzaju odnowy zostało zasugerowane. Nie zapominaj również o zwróceniu uwagi na wyjaśniające wszystko przypisy, które znajdują się poniżej tekstu biblijnego. Ważne jest poszerzanie wiedzy o prawdziwej wierze. Powinieneś wiedzieć, jak się modlić, o co się modlić; dlaczego się modlić. Od wskazań masz swoich przewodników duchowych i wielkie dzieła mistrzów, którzy poprzez środki masowego przekazu uzmysłowią ci, co należy robić by twoja matka-Kościół (słowo rodzaju męskiego jakby nie patrzeć) była z ciebie zadowolona. Określ się. Jesteś katolikiem, czy też nie? Jest nas w Polsce od 89% do 92% według danych różnych ośrodków badań statystycznych. Zatem, tylko co dziesiąta osoba w tym kraju nie jest katolikiem (katoliczką). Warto przypomnieć, że człowiek zostaje katolikiem już w chwili chrztu, jako na ogół małe dziecko. Zakładam więc, że większość czytelników jest katolikami. Nasuwa się w tym momencie kolejne pytanie: - czy jesteś uczciwy wobec samego siebie? Rzecz w tym, że będąc wyznawcą Kościoła rzymsko-katolickiego nie możesz podważać jego nauk. Jeżeli to czynisz, zastanów się nad sobą i pomyśl czy jesteś rzeczywiście tym, za którego się podajesz? Nie wierząc w to, co robisz oszukujesz siebie i wszystkich tych, którzy uczciwie spełniają obowiązki względem swojego Kościoła. Pogłębiaj swoją wiedzę. Nie wszystkim to będzie na rękę, gdyż zamiast odpowiedzi nasunąć się może więcej pytań. Jednak ty masz być świadomy swoich czynów i zamysłów, gdyż nie jesteś już tym małym dzieckiem, za które odpowiedzialnością obarcza się opiekunów. Nie piszę dla dzieci. Piszę między innymi dla tych, którzy je mają. Poczytaj więc o Bogu, w którego zakładam, że wierzysz. Poświęć choć drobinę z czasu, który spędzasz na gonitwie za pieniądzem. Odpowiedz sobie sam, w co tak naprawdę wierzysz? Podziel się swoimi wnioskami. Obok Starego i Nowego Testamentu masz do dyspozycji, a raczej powinieneś mieć katechizm, na przykład „Katechizm dla dorosłych”. Nie zaszkodziłoby powiększyć swoją bibliotekę o wartościowe dzieła pisarzy katolickich. Nie czujesz się wtedy osamotniony. Wiesz, że są inni, którzy nie rozumieją wszystkiego i dlatego piszą dla podobnych sobie wyznawców wspólnej idei. Czy są to jednak te same idee, którymi kierował się Jezus z Nazaretu? Czy Kościół ma wyglądać tak, jak życzy sobie tego współczesna wspólnota, czy też ma pozostać bliższy źródłu, z którego się wywodzi? Czy należy zmieniać stare zasady, albo otwierać Kościoły alternatywne, ciągle nazywające siebie chrześcijańskimi? Czy postępowość i nowa rzeczywistość ma podeptać starą, lecz dobrą moralność i zasady wiary? Czy zmusić swoim nowoczesnym zachowaniem kierujące tym Kościołem duchowieństwo do reformy, a wtedy stanie się to Kościół nas – grzeszników, od którego zależy jego wizerunek tworzony i oceniany nie wedle wiary Kościoła, lecz na podstawie uczynków naszych? Czy raczej dostosować się do jedynie słusznych, dyktowanych przez Ducha Świętego twierdzeń wychowawców duchowych? Czy chciałbyś (chciałabyś) aby w twoim Kościele był pan B., który razem ze swoją żoną urządzają diabelskie kłótnie, kończące się bijatyką z użyciem mioteł, talerzy i szklanek? Czy chciał(a)byś aby w twoim Kościele był pan P., który miał być księdzem, został żołnierzem, a na stare lata znalazł w sobie tak pozytywną energię, której by nie utracić nie poda nikomu ręki, sam kładąc je na swojej kochance? A może idealnym członkiem tej wspólnoty religijnej jest pan L., który zaczął prowadzać swoje dzieci do kościoła odkąd jego żona zaczęła spotykać się ze Świadkami Jehowy? A może małżeństwo C., którzy zauroczeni sobą pozwolili pojawić się na Ziemi dwójce dzieci, by w cztery lata później pozbawić tych dzieci normalnej rodziny? Okazało się, że ważniejsze są pieniądze, a zdrada i rozwód w dzisiejszych czasach stały się normą. A może do twojego Kościoła powinna należeć ta pani, która po wyjściu ze świątyni nie potrafi spokojnie dyskutować o sprawach wiary używając mnóstwa przykrych epitetów? Albo kobieta przygotowująca młodych do życia w rodzinie chrześcijańskiej, opowiadająca o cudowności tego sakramentu? Jednocześnie robi wszystko aby kolega J. nie ożenił się z jej córką mającą wtedy ponad dwadzieścia wiosen, choć ten jest wręcz wzorowym katolikiem. Na ślubie kościelnym rodzice panny młodej nie uraczyli ich swoją obecnością…

Dzięki badaniom naukowym często możemy odróżnić fikcję, mity, legendy od faktów. Aby jednak dotrzeć do tego, co w rzeczywistości miało miejsce musimy się przedrzeć przez warstwy mułu naniesionego przez tradycje, brak dobrej woli, pychę wielkich i zasłużonych wspólnot wraz z ich poplecznikami. Musimy się przedzierać poprzez nieodpowiedzialność historyków, którzy z premedytacją zniekształcają fakty. Umysł logiczny na szczęście, potrafi wychwycić pewne niejasności i dopóki nie znajdzie jasnej odpowiedzi na postawione pytania, powinien zachować umiar w rzucaniu pewnikami. Inaczej tworzą się dogmaty okrzyknięte w religii tajemnicami, a w nauce – autorytetami.
Istotą tej książki nie jest próba nauczania czytelników, lecz ukazanie rozbieżności między naukami Jezusa z Nazaretu, a nauczaniem Kościoła na przestrzeni prawie 2000 lat. Jestem katolikiem od szóstego roku życia. Ochrzczonym w tajemnicy przed rodzicami. Więc, kieruję moje słowa również do siebie, czyniąc niejako rachunek sumienia. Długie lata rozważań nad tym, co jest, a tym, co w założeniu być powinno doprowadziło mnie do konkluzji, że warto napisać książkę poruszającą nurtujące mnie pytania. Czy Chrystus widział Kościół takim, jakim jest obecnie? Czy faktycznie powołał Kościół do życia (Piotr)? Czy hostia umoczona w winie posiada tę samą wartość liturgiczną, co łamanie się chlebem i picie wina z jednego kielicha? A może jednak jedenastu z dwunastu Jego uczniów, to była szkoła filozoficzna raczej, a nie sekta, czy początek Kościoła tym bardziej rzymsko-katolickiego? Słowo „chrześcijanin” pojawia się lata po śmierci Nazarejczyka. Wcześniej powstał zbór Jakuba Sprawiedliwego w Jerozolimie, o czym można się dowiedzieć z „Dziejów Apostolskich”. Pojawiają się ebionici, czyli tak zwani „ubodzy”, którzy uciekli w góry i za rzekę Jordan podczas inwazji rzymskiej na Judeę w roku 66 n.e. W związku z takimi informacjami trudno jest się zgodzić z teorią o istnieniu od prawie 2000 lat Kościoła konkretnie rzymsko-katolickiego. Po raz pierwszy o chrześcijanach słychać w kontekście Antiochii Syryjskiej. Czy słowo „chrześcijanin” pochodzi od chrztu w wodzie, czy przydomku Jezusa? „Kronika” Tacyta nawiązuje do „jakiegoś Chrestosa” i istniejącej już nowej sekty religijnej. Paweł, prawdopodobnie pierwszy z pielgrzymów judeochrześcijańskich dotarł do Rzymu w latach '40 I w.n.e.. Spotkał tam pierwszych wyznawców Chrystusa. Nie był to wówczas Kościół powszechny, czyli katolicki. Być może otwarty na wszystkich grzeszników, ale nie nazywany jeszcze katolickim. W jaki sposób pojawili się w Rzymie pierwsi chrześcijanie? Na pewno byli tam przed przybyciem Pawła. Ale, czy byli to już chrześcijanie? A może tylko osoby uznające Jezusa za Mesjasza? W jaki sposób dowiedzieli się o Jezusie z Nazaretu? Czy można mówić o Kościele rzymsko-katolickim roku 40, 50, czy 60 n.e.? Wyznawcy Chrystusa istnieli w czasach Nerona, który obok części senatorów, również chrześcijan oskarżył o podpalenie Rzymu. A może, coraz większa liczba osób z różnych części obszaru Morza Śródziemnego uwierzyła w postać fikcyjną? Trudno w to uwierzyć... Acz ludzie tamtego okresu wierzyli w różne bóstwa i postaci w rzeczywistości nieistniejące, jak bogowie greccy, Isztar, Artemida, albo bóstwa przyrody. Paweł z Tarsu, na co wskazują listy i „Dzieje Apostolskie” uwierzył w istnienie Jezusa z Nazaretu choć osobiście go nie widział.



"Jezus z cmentarzyska
POST

„Czyż przyjaciele oblubieńca mają powód do żałości, dopóki oblubieniec jest z nimi? Ale nadejdą dni, gdy oblubieniec zostanie od nich zabrany, i wtedy będą pościć."
(Mt 9,15)
Czy człowiek namaszczony duchem świętym jest w stanie wytrzymać na pustyni, czy też pustkowiu bez wody i pożywienia 40 dni? Może, jeśli usługują mu anioły. Ale kto dziś wierzy w te postaci? Kto wierzy w ducha świętego? Normalnie nie jest to możliwe. Acz słyszy się od czasu do czasu o ludziach, którzy na własne życzenie są zakopywani w ziemi i "wyłączają" się trwając w stanie głębokiej medytacji graniczącej z hipnozą. Czyż jednak właściwości typowe dla człowieka były obce Chrystusowi? Przecież później i jadł, i pił, co mu zarzucano. W jaki, zatem sposób udało mu się tyle wytrzymać? Osobiście podjąłem się głodówki, która trwała 28 dni. Jednak piłem wodę unikając pożywienia. Podłączono mnie też do kroplówki. Psycholog stwierdził, że podczas głodówki, mózg karmi się odłożonym w nim białkiem. Można by rzec, że pożera sam siebie. Następują uszkodzenia tej części ciała. Czy człowiek zwany Chrystusem posiadał jakiś inny mózg? Odporny na tego typu destrukcję? A może ten fragment ewangelii należy rozumieć symbolicznie? Łączyć z postem Mojżesza i prawodawstwem? Dlaczego dni czterdzieści, a nie mniej lub więcej? Wciąż pytania... Czy jednak dociekliwość jest grzechem? Czy i te treści związane z postem powinienem przyjąć tylko i wyłącznie na wiarę? Duch prawdy niczego nie podpowiedział. Tkwię, więc w znakach zapytania. Apostołowie, czy ich następcy również milczą w tej kwestii.
Oczyszczenie wewnętrzne. Jak chrzest w wodzie był zewnętrznym obmyciem się z symbolicznego pyłu, kurzu tak post był wewnętrzną walką z samym sobą. Ze swoimi słabościami. Ale aż czterdzieści dni? Na pustyni? Bez wody? Czy żywienie się każdą wypowiedzią przechodzącą przez usta Jahwe wystarczy, by przeżyć w ten sposób tyle dni? Słowami się karmił? Zaradźcie memu niedowiarstwu... A może studiował Stary Testament? Pochłonięty jego treścią nie zważał na głód. Cytuje go podczas kuszenia przez diabła. Znał te treści dzięki duchowi świętemu? Czy może jednak dzięki nauce? Przecież później nawet faryzeusze i uczeni w Piśmie dziwili się jego wiedzy, choć nigdzie ponoć nie studiował.
Był też inny post. Stosowali go uczniowie Jana Chrzciciela i faryzeusze. Zarzucali oni uczniom Jezusa, że ci nie poszczą. Ówczesny post przypominał raczej współczesny, podczas którego nie jada się mięsa i stroni od alkoholu. Tymczasem Jezus sugeruje, że taki post, póki co nie dotyczy jego uczniów. Ci będą pościć po odejściu Chrystusa. Nowe bukłaki i nowe wino... Symbolika. Nowym winem są nauki Jezusa, a bukłakami, do których wlewa się młode wino są jego uczniowie i wszyscy ci, którzy przyjmują słowo Chrystusa i je zachowują. Czy dziś jest podobnie? Nauki Jezusa mają ponad 1900 lat. A nawet, jeśli wszystkie ewangelie powstały w IV wieku - prawie 1600 lat. Tak, czy inaczej to bardzo stare wino. Kto dziś jest w posiadaniu młodego? Duch święty? Można by, nieco przekornie twierdzić, że słowa Jezusa są bliskie współczesności, a to ze względu na kolejne wznowienia w druku. Praktycznie każde pokolenie mogło przeczytać o nim i jego nauce. Z wyjątkiem czasów, gdy tłumy były kierowane przez kler. Piszę o czasach, gdy wiedza o nauce Jezusa była zarezerwowana dla duchownych. Ilu współczesnych katolików z własnej inicjatywy sięga do ewangelii? Czyż nie poprzestają na kazaniach księży? Współczesny post przed świętami Bożego Narodzenia i Wielkanocy nie ma już nic wspólnego ze ścisłym postem Jezusa. I dobrze. Zbyt wielu ludzi mogło by stracić zdrowie. Post Chrystusa na pustyni był jedynym, jakiemu się poddał podczas swojego krótkiego życia. Być może pościł i modlił się zarazem, by wypędzić niektóre złe duchy, ale ewangelie o tym ogólnie milczą. Za wyjątkiem jednego zdania, które o tym wspomina. Co na to duchowni?

Kuszenie.
„Jest jeszcze napisane: Jehowy, twego Boga, nie wolno ci wystawiać na próbę”
(Mt 4,7)

Kolejna sytuacja, o której nikt poza bezpośrednimi uczestnikami zdarzenia nie mógł wiedzieć. Istnieje jednak prawdopodobieństwo, że Chrystus osobiście przekazał informację o swoim kuszeniu uczniom. Inaczej należało by uznać, że jest to dopisek do ewangelii. Ewentualnie zapis dokonany przez samego Jezusa i powielany później. Tymczasem mówi się i pisze, że Jezus niczego nie napisał. Z wyjątkiem zapisu na piasku podczas sądu nad nierządnicą. List do króla Agbara jest apokryfem. Jest jeszcze kwestia ducha świętego, który jako pośrednik mający rozeznanie w sytuacji mógł natchnąć pisarzy ewangelii. Przekazać im tę informację.
Jezus w rozmowie z szatanem powołuje się na zapisy ze Starego Testamentu. Szatan namawia do cudu związanego z chlebem. Do popełnienia samobójstwa. Wreszcie złożenia mu hołdu. Oferuje wszystkie królestwa świata. Jest kłamcą i oszustem, jak to byśmy przetłumaczyli szatana i diabła dosłownie na język polski. Dlaczego duch święty "przymusił" Chrystusa, by ten został poddany takiej próbie? Czy chodziło o przygotowanie go na podobne sytuacje? Na konfrontacje z elitą żydowską? Rozwiązywanie problemów wśród uczniów, gdy na przykład ci wykłócali się o palmę pierwszeństwa w królestwie niebios? Jezus ostrzegał w swych logiach przed zakwasem najważniejszych sekt judejskich. Ci nie raz wystawiali go na próbę. Czy działali pod wpływem szatana? Najwyraźniej działali w tym samym duchu, skoro doprowadzili Chrystusa do śmierci na palu. Szatan już przestał osobiście kusić Jezusa. Został pokonany na pustyni. Chyba, że uznamy, iż Jezus pokonał poniekąd sam siebie. Swoje słabości.
Diabeł nie zaniechał jednak swojej działalności wlewając swój jad do serc wielu Żydów. A ci najwyraźniej tak dalece odeszli od Boga, że stali się podatni na złe podszepty. Dziś szatan wydaje się być postacią abstrakcyjną. Wielu ludzi nie wierzy w jego istnienie. Protestanci uważają, że tkwi w człowieku. W jego wnętrzu wraz z czynnikiem boskim. Poszczególni ludzie są tym samym podzieleni wewnętrznie. Inaczej jest u katolików. Gdzie szatan to istota niezależnie działająca w sferze duchowej, która może jednak "zamieszkać" w człowieku. Stąd się biorą opętania.
Polemik religijnych w postaci różnych pism poczynając od listów Piotra, Jana, czy Pawła, oraz dysput na synodach było na przestrzeni prawie 2000 lat bez liku. Za życia Jezusa dotyczyły faryzeuszy, saduceuszy, uczonych w piśmie i kapłanów. Następnie, w miarę upływu czasu przeniosły się na filozofów innych odłamów religijnych (arianie, monofizyci) i szkół filozoficznych (gnostycy), nazywanych pogańskimi odkąd religia chrześcijańska została uznana za dominującą w cesarstwie. Do polemik w łonie pierwszych zborów judeochrześcijańskich dochodziło zaraz po śmierci Chrystusa. Kwestia ofiarowania zborowi majątku. Czy nawet za jego życia, gdy uczniowie wykłócali się o to, kto ma być największy w królestwie bożym. W ewangeliach brak jest treści związanych z sadokitami, nazirejczykami, sykaryjczykami, czy zelotami. Część z wymienionych było ugrupowaniami politycznymi. Być może dwóch braci zwanych "Boanegres" należało wcześniej do stronnictwa zelotów, gdyż zwano ich gorliwymi, co nawiązuje do nazwy "zeloci". Pewności jednak w tej kwestii nie ma.
Ile w Kościele jest dziś Chrystusa, a ile szatana?
Jezus zapowiedział pojawienie się fałszywych proroków i osób nazywających siebie mesjaszami. Człowiek współczesny, który przetrawił historię nie słyszał o zbyt wielu fałszywych prorokach, czy mesjaszach. Któryż to się ujawnił? Szymon Mag? A prorocy? Ostatnim, o którym słyszałem był Mahomet. Czy to jest jeden z tych fałszywych proroków, którzy mieli się pojawić po śmierci Chrystusa? Nawet wówczas, gdy spadkobiercy nauk Jezusa coraz częściej odbiegali swoimi działaniami od wyznaczonej drogi, nie nazywali sami siebie prorokami, czy mesjaszami. Można przeczytać o ojcach Kościoła, czy też doktorach, ale nie prorokach, czy mesjaszach Kościoła. Czy takim fałszywym mesjaszem mógł być np. Jezus Bar-Kochba? Wywołał powstanie przeciwko Rzymowi na początku II wieku n.e. Ale nie słyszałem, ani czytałem by nazywano go mesjaszem, albo prorokiem. O kim, więc Jezus mówił swoim uczniom? O ojcach Kościoła? O Orygenesie? Hieronimie? Ambrożym? Augustynie? Nikt ich nie nazywał prorokami, ani tym bardziej mesjaszami. Pisarze chrześcijańscy pierwszych wieków naszej ery nazywali fałszywymi prorokami niektórych heretyków. Na przykład Montanusa i jego dwie prorokinie.
Kto i kiedy w Kościele oferował wszystkie królestwa świata w zamian za złożenie hołdu? Albo namawiał do popełnienia samobójstwa? Cudów związanych ze zmianą kamieni w chleb? W tym momencie przychodzi na myśl handel stanowiskami kościelnymi, które zaczęły się pojawiać już w II wieku n.e. Ale nikt nie odważył się komukolwiek zaoferować choćby i tronu cesarskiego, nie wspominając o wszystkich królestwach świata. Chyba, że weźmiemy pod uwagę wpływ duchowieństwa na politykę, co już w IV wieku n.e. ujawniło się pod postacią Ambrożego z Mediolanu. Mówi się i pisze, że jego przemowy i pisma w dużym stopniu oddziaływały na decyzje podejmowane przez cesarza Konstantyna. Owszem, odbywały się walki o stanowiska papieskie. Dochodziło do rozlewu krwi. Rody szlacheckie zaczęły walczyć o stanowisko biskupa Rzymu, jak o tron cesarski. Im większy wpływ Kościoła na życie świeckie, tym większa pokusa uzyskania wysokich stanowisk kościelnych. To jednak nastąpiło wieki później.
Czym jest kuszenie w obecnych czasach? Wystawianie na próbę, jak by to można inaczej określić? To może dotyczyć, teoretycznie każdego. Nawet najbliższych i przyjaciół. I nie jest zarezerwowane tylko dla Kościoła rzymsko-katolickiego. Takim kuszeniem w Kościele są akty pedofilskie. Odnotowano ponad 600 przypadków tego typu2. Plaga, którą chciano pierwotnie ukryć przed opinią publiczną. I nie chodziło w takich przypadkach o wkładanie rąk na dzieci by ich namaścić duchem świętym, jak to miał czynić Chrystus.




Źródło:
https://bit.ly/34iOG78
https://bit.ly/2SiBHjN

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

25 grudnia - Narodzenie wielu bogów