Faust Socyn
FAUST SOCYN, właśc. Fausto Sozzini, ur. 5 XII 1539, Siena, zm. 3 III 1604, Lusławice k. Tarnowa, bratanek Leliusza, włoski myśliciel religijny, przywódca antytrynitarzy polskich i twórca kierunku w ideologii Braci Polskich, zw. później socynianizmem. Początkowo sekretarz Paola Giordana Orsiniego na dworze księcia florenckiego, od 1574 w Bazylei, gdzie opracował doktrynę socynianizmu; od 1579 na stałe w Polsce, najpierw w Krakowie, potem w Lusławicach; w poglądach teologicznych głosiciel antytrynitaryzmu, stał się ideowym przywódcą Braci Polskich (z jego inicjatywy wyd. 1605 „Katechizm rakowski”); autor licznych traktatów i pism teologicznych i filozoficznych, zebranych w „Praelectiones theologicae” (1609, tzw. „Odczyty krakowskie”); znamiennym rysem jego doktryny była jej humanistaczna, antropocentryczna i racjonalistyczna orientacja, przesuwająca akcent w religii chrześcijańskiej z wiary w oficjalnie głoszone dogmaty (z których wiele odrzucał) na postępowanie człowieka i jego etykę, wywiedzioną z racjonalistycznej interpretacji Biblii, wykluczającej pośrednictwo tradycji kościelnej (Ojców Kościoła, soborów, synodów, orzeczeń papieskich); pod koniec życia przeciwnicy oskarżyli go o szerzenie wywrotowych poglądów, toteż musiał szukać schronienia u wielmoży pod Krakowem, gdzie spędził resztę życia.
Szlak Braci Polskich
FAUST SOCYN, właśc. Fausto Sozzini, ur. 5 XII 1539, Siena, zm. 3 III 1604, Lusławice k. Tarnowa, bratanek Leliusza, włoski myśliciel religijny, przywódca antytrynitarzy polskich i twórca kierunku w...
Ten wybitny arianin i znawca dzieł Sebastiena Castelliona, francuskiego humanisty, rzecznika tolerancji i wolności sumienia, przeciwnika Kalwina, podjął się gigantycznej i niełatwej pracy. Zdołał powiązać rozmaite kierunki reprezentowane wśród Braci Polskich i stworzyć dla nich wspólną płaszczyznę ideową. Zajmował się teozofią. Prowadził wykłady oraz seminarium dla Braci. Odpierał też katolickie i protestanckie ataki na doktrynę ariańską. Nie miał przeto ani nastroju, ani zbyt wiele czasu na pisanie wierszy. Ciężko pobity w 1598 roku podczas antyariańskiego tumultu w Krakowie i cudem uratowany z rąk oprawców przez profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego Marcina Wadowitę, stopniowo podupadał na zdrowiu. Zmarł w roku 1604 w Lusławicach, ale i po śmierci nie dane mu było zaznać spokoju. Trumnę ze zwłokami podczas kolejnego tumultu katoliccy prześladowcy wrzucili do Dunajca.
Wbrew własnej woli, wbrew postanowieniom
Serce me ogień miłości ogarnął,
Ziemskiej istocie siebie w darze dałem
Łzy tylko w zamian biorąc i cierpienie.
Teraz gdy Boga, Ojca przedwiecznego
Źródło cnót wszelkich dusza cała pragnie
Pokochać słodkiej miłości płomieniem
Dalekie jeszcze tęsknot mych spełnienie.
Gdybym mógł wszakże, tak jasno jak widzę
Anielskie piękno pierwszej mej miłości,
Dostrzec tej drugiej miłosierdzia ogrom
Wówczas już śmierci, szponów jej okrutnych
Szczęśliwym będąc nie bałbym się wcale,
Wielbiąc Go, życia wiecznego rękojmie.
O STANIE UMARŁYCH AŻ DO DNIA OSTATECZNEGO
Faust Socyn
W dniach 7 do 27 marca 1601 roku odbyło się w Rakowie kolokwium z udziałem najwybitniejszych teozofów Zboru Braci Polskich. Podstawą do dyskusji były wykłady wygłoszone przez Fausta Socyna, a spisane przez Walentego Schmalza - Smalciusa. Podczas wykładu zatytułowanego "O stanie umarłych aż do dnia ostatecznego" Socyn przeprowadził rozumowanie, poparte analizą tekstów biblijnych, w wyniku którego odrzucił istnienie piekła oraz możliwość zmartwychwstania grzeszników. Według Socyna zmartwychwstania mogli dostąpić jedynie ludzie kierujący się prawem i sprawiedliwością, przede wszystkim zaś ci, do których przyzna się Mesjasz.
Umarli rozpadli się w nicość, w proch rozsypało się ciało, duch (spiritus) wrócił do tego, który go wydał, to znaczy do Boga, dusza (anima) nie doznaje żadnej rozkoszy ni bólu; tak więc, ponieważ zanikła ich forma - życie, nie ma w ogóle żadnych dusz zmarłych (manes). Jeśli się weźmie duszę człowieka (anima) w znaczeniu ducha (spiritus), żyje ona po śmierci, nie sama przez się wprawdzie, lecz w Bogu, i nie jest ani osobą, ani w osobie, która pojmuje, a jednak w swoisty sposób istnieje, ponieważ powraca do Boga. Gdyby bowiem prawdziwie żyła po śmierci człowieka, człowiek nie poniósłby żadnej kary, ale zażywałby przyjemności.
Ale człowiek ukarany został śmiercią wieczną (Księga Rodzaju 3). Wyrokowi temu podlegają z natury wszyscy ludzie, i tym sposobem nie może, ściśle mówiąc, dusza (anima) czy duch (spiritus) człowieka istnieć po śmierci. Duszy (anima) nie bierze się nigdy w znaczeniu substancji, która by życie sprawiała, lecz jest ona jakością, to znaczy samą formą, zdolnością i siłą życia, duch (spiritus) natomiast jest sprawcą życia i owej jakości w człowieku, i z niego pochodzi owa siła żywotna, która zależnie od swej różnorodności przybiera również rozmaite nazwy.
Po tych uwagach wstępnych rozważyć należy, czy prawdziwe jest powszechne i nagminne w świecie chrześcijańskim powzięte mniemanie, że wszyscy ludzie, od Adama aż do skończenia świata, powstaną z martwych. Mniemanie to odrzuca się jednak, ponieważ pozostaje ono w niezgodzie z zasadami religii chrystiańskiej, które powyżej ustaliliśmy. Jeżeli bowiem człowiek jest z natury śmiertelny, a wskutek grzechów pierwszego człowieka, jak również własnych - podległy śmierci, w jaki sposób może zmartwychwstać? Jeżeli za karę wszyscy ludzie muszą umrzeć na wieki, jakże w takim razie stać się to może, by zmartwychwstali? Kto bowiem powstaje z martwych, ten nie umiera na wieki, zwłaszcza gdyby miał żyć wiecznie, chociaż poddany mękom, jak pospolicie się wierzy. Nie można, zaiste, innej dać odpowiedzi niż ta, że koniecznością jest, by ten, który powstaje z martwych, doznał szczególnej względem siebie łaski Boga.
Łaska zaś Boga rozciąga się tylko na wierzących. Wszak życie ma zawsze w Piśmie znaczenie dodatnie i bierze się je w znaczeniu tej rzeczy, która wypływa z łaskawości. Niewierni jednak nie staną się uczestnikami boskiej łaskawości (chociaż nie można niczego bardziej niedorzecznego powiedzieć niż to, że Bóg obdarza kogoś największym dobrodziejstwem - jakim byłoby wskrzeszenie bezbożnych - w tym celu, by mu natychmiast wymierzyć najcięższą karę). Racja ta jest tak silna, że niektórzy, mający odmienne zdanie, nie wahają się twierdzić, iż Bóg dla całego rodzaju ludzkiego to zrządził, by wszyscy jak przez Adama umierają, tak przez Chrystusa budzili się do życia, ponieważ, oczywiście, tak jeden jak i drugi był człowiekiem, a ludzie przejmują tę naturę podobnie jak ciasto od zakwasu, to znaczy od Adama i od Chrystusa; wierzą bowiem, że Chrystus przywrócił nas do tego stanu, który utracił był Adam. Ale to wszystko jest fałszem, ponieważ Adam był z natury śmiertelny, a Chrystus przyniósł życie nie dla całego rodzaju ludzkiego, lecz tylko dla swoich wiernych. Dlatego to Paweł powiada: Pierwociny tych, którzy posnęli, Chrystus, potem ci, którzy są Chrystusowi i uwierzyli w przyjście jego, wreszcie koniec (I List Pawła do Kor 15, 23). Również u Jana (Ewangelia według Jana 6, 39-40, 54) przyrzeka Chrystus, że wskrzesi swych wiernych, co to samo oznacza, jak gdyby przyobiecał swym wiernym, że da im żywot wieczny.
Zarzut. Lecz powiadają, że w I Liście Pawła do Koryntian 15, 22 czytamy: ,,A jako w Adamie wszyscy umierają, tak też w Chrystusie wszyscy ożywieni będą '', gdzie wyraz powszechności jak w pierwszym, tak i w drugim członie należy rozumieć w odniesieniu do całego rodzaju ludzkiego. To samo zawiera List Pawła do Rzymian 5, 16. Aby zaś dowieść, w jakim celu mają zmartwychwstać, dołączają wyjątek z Ewangelii według Jana 5, 29, a mianowicie, że jedni powstaną do życia, drudzy na sąd. Wszelako te wszystkie dowody tracą zupełnie swą wartość, gdy się podważy ową postawę, że Adam został stworzony nieśmiertelnym. Następnie racja ta, że wszyscy ludzie winni zmartwychwstać, ponieważ właśnie Jezus był człowiekiem, nic nie jest warta. Albowiem jako człowiek nie więcej ma z nami wspólnego niżeli ktokolwiek z ludzi, owszem, mniej, ponieważ, oczywiście znakomitszy jest od nas, zrodzony z dziewicy i wolny od grzechu. Skoro zatem fakt, że Jezus jest człowiekiem, nie wywiera na mnie żadnego skutku, niedorzeczne jest twierdzenie, iż Jezus przez swe narodzenie uczynił mnie nieśmiertelnym. Co się zaś tyczy jego posłuszeństwa, nie czytamy nigdzie, że ono skutecznie ma dopomóc całemu rodzajowi ludzkiemu.
Miejsce w I Liście Pawła do Koryntian 15, jak to wyraśnie widać z kontekstu, mówi wyłącznie o ożywieniu pobożnych (werset 23), następnie zaś kiedy wyjaśnia, jak będą wyglądały ciała po śmierci, twierdzi, że z niechwalebnych staną się chwalebne, ze zwierzęcych duchowe i będą duchami ożywiającymi, to nawet ci właśnie, którzy wierzą w zmartwychwstanie powszechne, przyznają, że słowa te należy rozumieć w odniesieniu jedynie do pobożnych. O nich zaś pisze Paweł, że wszyscy oni mają być ożywieni. Zresztą nawet początek rozdziału wskazuje, że Paweł przez zmartwychwstanie rozumie szczęśliwość wiernych, jaką im przyniósł Jezus. W ten sposób owo zdanie ,,I wszyscy zostaną ożywieni '' - oznacza, że wszyscy osiągną żywot wieczny. Ponadto konieczne jest, żeby ci wszyscy, których ożywi Chrystus, tak należeli do niego, jak ci, którzy umierają w Adamie, do niego należą, w przeciwnym razie porównanie byłoby najzupełniej niestosowne. Do Chrystusa zaś ci tylko należą, którzy teraz są odrodzeni, oni więc tylko zostaną ożywieni.
Miejsce w Liście Pawła do Rzymian 5, 18 stanie się oczywistsze dzięki temu, że mówi tam Paweł o życiu i śmierci wiecznej, ponieważ rozważa tam grzech i posłuszeństwo oraz przyczynę obydwu, czego nie czyni w I Liście do Koryntian 15, lecz w miejscu tym rozpatruje człowieka najpierw według jego natury, następnie o ile jest on w Chrystusie. Zobacz dla zrozumienia to miejsce od wiersza 12. Wiersz 17 wyjaśnia, że zmartwychwstaną wszyscy ludzie, którzy otrzymają łaskę i usprawiedliwienie. I co wiersz 18 wyraża przez ,,wszyscy'', przedtem i potem wypowiada się przez ,,liczni", i to z rodzajnikiem. To zaś mianowicie, że kiedy jest mowa o Adamie, zacieśnia się ją do Adama, przypadkiem się dzieje, ponieważ w przesłance większej o charakterze powszechnym zawiera się przesłanka mniejsza: Jeżeli wszyscy, a zatem i liczni. Chciał jednak Apostoł ze względów wytworności licznych przeciwstawić licznym, a mianowicie chrześcijan - niechrześcijanom. Słowa ,,liczni" nie należy rozumieć w sensie ogólnym, lecz tylko w odniesieniu do tych, którzy w śmierci trwać będą. Przyczyną zaś tego był grzech Adama, w przeciwnym razie stać by się mogło, że ludzie by nie umierali.
Przykre to jednak, że usprawiedliwienie życia nazywa się ożywieniem ku potępieniu i mękom, chociaż w tym samym miejscu usprawiedliwienie przeciwstawia się potępieniu. Postanowieniem Boga dotyczy ono wszystkich, skutecznie - tych, którzy do Chrystusa należą: a zatem ani z natury faktu, że Jezus stał się człowiekiem, ani z mocy tego wszystkiego, co Jezus uczynił, ani z żadnej innej rzeczy, którą Bóg ustanowił dla rodzaju ludzkiego, nie wynika, że zmartwychwstaną wszyscy, ponieważ jest to najszczególniejszym dobrodziejstwem Boga. Na słowa Ewangelii według Jana 3 odpowiem póśniej, gdy inne miejsca zostaną rozpatrzone krytycznie. Wszelako wydaje się, iż przeciwko zajętemu stanowisku prócz słów powyższych, można dalsze stawiać zarzuty. Najpierw, że sprawiedliwość Boga wymaga, by wszyscy, którzykolwiek śle postępowali, ponieśli karę. Racja zaś jest następująca: jeśli mianowicie bezbożni nie zmartwychwstaną, wielu pozostanie nie ukaranych, następnie będzie to dla ludzi okazją do trwania w grzechach, kiedy usłyszą, że po śmierci żadne nie czekają ich męki i wskutek tego z większą jeszcze zawziętością będą ciemiężyć naród chrystiański. Wreszcie, że istnieje bardzo wiele ustępów w Piśmie, które otwarcie potwierdzają to, czemu tu się zaprzecza.
Lecz na to wszystko tak odpowiemy: najpierw ogólnie. Podobnie jak komuś może wydawać się niedorzecznym, jeśli nie wszyscy niesprawiedliwi poniosą karę, tak również za rzecz jeszcze bardziej niedorzeczną uważać należy, gdyby bezbożnym miała być dana nieśmiertelność, która jest nader szczególnym darem Boga i dobrodziejstwem.
Następnie, wydaje się, że byłoby to połączone z największą niesprawiedliwością, jeśli Bóg człowieka, którego stworzył z natury śmiertelnym, czynił nieśmiertelnym po to, aby się męczył na wieki. Stąd również zrodziło się trzecie zapatrywanie, a mianowicie, że zmartwychwstaną bezbożni, by ujrzeć chwałę Boga i potem zginąć na wieki, nie zaś, żeby wiecznie znosić męczarnie. Zapatrywanie to, chociaż wydaje się sprzeczne z Pismem, jednakże jest bardziej prawdopodobne aniżeli to pierwsze, ponieważ owe miejsca, które twierdzą, że życie jest właściwym stanem wiernych, nie pozostają w sprzeczności z tym zapatrywaniem, i jeśli się go nie przyjmie, trudniejsza wydaje się odpowiedś na pewne miejsca, które twierdzą, że wszyscy, również bezbożni, muszą stanąć przed sądem.
Zdanie to jednak sprzeciwia się w rzeczywistości Pismu. Najpierw dlatego, że ożyć po to, aby natychmiast ponownie umrzeć, nie znaczy to żyć prawdziwie; nie można też powiedzieć, że prawdziwie zmartwychwstają ci, którzy natychmiast mają ponownie umrzeć. Poza tym miejsce w Liście Pawła do Filipian 3, 21 najoczywiściej wskazuje, że samo zmartwychwstanie jest darem szczególnym Boga. Zdarzyć się bowiem może - jeśli mam wysunąć jakiś zarzut - iż do zmartwychwstania umarłych, jak stąd można wnioskować, nie dojdzie.
Dodajmy do tego, że terminem "życie" oznacza się po prostu stan zbawionych, terminem "śmierci" - potępionych. Na to samo wskazuje również sam Chrystus, gdy mówi w Ewangelii według Łukasza 20, że Bóg nie jest Bogiem umarłych, i z tego, że Bóg zapowiedział, iż będzie Bogiem Abrahama, Izaaka i Jakuba, dowodzi, że oni zmartwychwstaną. Słowa te nie odnoszą się do bezbożnych, ponieważ Bóg nigdy nie nazywa się ich Bogiem, co jednak na podstawie tego rozumienia byłoby konieczne, gdyby bezbożni w jakiś sposób mieli się stać uczestnikami samego zmartwychwstania. Paweł świadczy (I List Pawła do Koryntian 15, 23), że Chrystus tylko swych wiernych przywróci do życia. To zaś wszystko, czegokolwiek tam naucza o samym i prostym zmartwychwstaniu, należy odnieść jedynie do wiernych, jak sam rozum dyktuje. Lecz szczegółowo odpowiem na owe zarzuty. Należy wiedzieć, że sprawiedliwość Boga wcale nie wymaga, by musiał karać złoczyńców. Równie sprawiedliwy jest Bóg, jeśli ich karze, jak jeśli ich nie karze. Sprawiedliwość Boga wymaga, żeby nie karał nikogo, kto jest niewinny. Wolno przecież Bogu jakiegoś złoczyńcę pozostawić nie ukaranym, ponieważ jest Sędzią Najwyższym, i w ten sposób najpotężniejszy Bóg wskazuje, że nie jest zobowiązany karać złoczyńców, jeżeli ich często nie karze. Nie należy bowiem ustanawiać normy dla Boga jak dla jakiegoś sędziego; to uwłaczałoby wielce jego majestatowi. Ale poza tym Bóg dostatecznie karze wszystkich złoczyńców, jeśli skazuje ich na śmierć wiekuistą. Człowiekowi bowiem pobożnemu nie stanie się żadna krzywda, jeżeli Bóg nawet największych złoczyńców pozostawi bez kary, ponieważ nie chce ich karać. I nie musi ich karać, chociażby mógł jak najbardziej, owszem, pragnąłby ich zbawienia, gdyby nie sprzeciwiała się wola boża.
Odwleka Bóg wyroki swoje i nie od razu je wykonuje, ponieważ nie chce, żeby bezbożni zginęli. Bóg jednak wtedy wreszcie karze bezbożnych, gdy zsyła karę na tych, którzy są do bezbożnych podobni. Nie tylko jest od sprawiedliwości dalekie, żeby Bóg karał wszystkich i w tym celu przywracał im ciała nieśmiertelne, lecz nadto nic bardziej sprzecznego ze sprawiedliwością pomyśleć się nie da. Karałby Bóg raczej tę ich naturę, która zgrzeszyła, jeżeli sądy jego inaczej nie stanowią, niżby im przywracał naturę inną i nieśmiertelną, i w niej by ich karał dopiero poraz pierwszy. Żeby to dobrze zrozumieć, należy zaznaczyć, że o tych, którzy stać się mają uczestnikami nieśmiertelności i życia wiecznego, otwarcie się mówi, iż oni najpierw powstaną z martwych, o innych natomiast, to znaczy o bezbożnych, nie twierdzi się nigdy nic podobnego, ale w ten sposób wyraża się o nich Pismo, iż daje do zrozumienia, że wszelką karę, jaka ma być wymierzona bezbożnym, pojmować należy w odniesieniu do tejże ich materii i substancji pierwszej. O bezbożnych powiada się, że zostaną ukarani, o pobożnych natomiast, że najpierw zmartwychwstaną, a następnie obdarzeni będą jakąś nagrodą. Ale powstaje tutaj dwojaka kwestia. Najpierw: dlaczego się mówi, że bezbożni mają być sądzeni i to po przyjściu Chrystusa? - Odpowiedś: ponieważ wtedy po raz pierwszy wyrok na nich będzie wydany i wszystkim stanie się jawne, że nie zmartwychwstaną. Obecnie ten sam jest stan wszystkich umarłych i bez żadnej różnicy, ale kiedy przyjdzie Chrystus i wyrok obwieści, że pobożni mają zmartwychwstać, bezbożni zaś mają trwać w śmierci, wtedy nareszcie okaże się, że zostali oni osądzeni, a okaże się to najbardziej na tych, których Chrystus napotka żywych, a co z nimi się stanie, uważać się będzie, że stało się to z wszystkimi im podobnymi, chociażby o wiele wcześniej od nich pomarli, liczni zaś z nich uniknęli kary. Sąd odbywa się nad całym rodzajem ludzkim jak nad jedną gromadą albo nad jakimś jednym miastem, o którym powiedzieć można, że zostało ukarane, chociaż wielu jego mieszkańców dawniej pomarło. Tak kiedy Goci spustoszyli Rzym i ukarali go dla nadzwyczajnych jego nieprawości, kary tej przecież nie odczuła większość spośród tych, którzy najokrutniej prześladowali chrystian. W Jerozolimie już wszyscy wymarli, którzy ukrzyżowali Chrystusa, a jednak dlatego zginęli, że ukrzyżowali Chrystusa. Czasu potopu lat sto dwadzieścia dano ku opamiętaniu, a w miarę ich upływania niewątpliwie bardzo wielu ludzi umarło, którym Bóg był zagroził zesłaniem tej klęski, a tych, którzy na ten czas żyli, klęska ta mimo wszystko spotkała. Zagłady Rzymu nie odczują ci, którzy już zmarli, jednakże Rzym czeka druga zagłada. Już o wiele wcześniej postanowił Bóg wytracić Chananejczyków, kiedy zaś póśniej powymierali ci, którym Bóg groził, wytracił podobnych do nich następców, którzy mniej może zgrzeszyli, a przecież czytamy, że ukarał Chananejczyków, tak również ci, którzy mniej zgrzeszyli, uprowadzeni zostali do Babilonu, natomiast ci, którym już dawno groził, kary tej nie doznali. Z tego wszystkiego można zauważyć, dlaczego się mówi, że Bóg sądzić będzie wszystkich. Ponadto (żeby i to jeszcze dodać) natura rzeczy nie zezwala karać poszczególnych ludzi, w przeciwnym bowiem razie nie byłoby miejsca dla wiary, gdyż wszyscy opamiętaliby się z obawy przed karą. Tymczasem jednak Bóg wszystkim równocześnie oznajmia, jak bardzo nienawidzi grzechów, skoro tych karze, których napotyka, po ich ukaraniu można powiedzieć, że sądy Boga dotknęły tych nawet, których już nie ma. Oprócz tego wiedzieć należy, że sąd Chrystusa nie rozciąga się bynajmniej na tych, którzy umarli przed jego przyjściem, ale tylko na żywych. Napisano bowiem, że umarli powstaną nieskazitelni (I List Pawła do Koryntian 15, 42). Nie trzeba będzie zatem wydawać wyroku na tych, którzy już będą nieskazitelni, albowiem gdyby rzeczywiście sąd miał się odbyć nad nimi, konieczne by było, żeby zmartwychwstali oni jako śmiertelni, podobnie jak wyrok rzeczywiście zapadnie na tych, których Chrystus napotka w ich stanie naturalnym, gdy mianowicie jedni z niego zostaną oswobodzeni, drudzy zaś w nim pozostaną i dotknięci będą śmiercią wieczną. Tyle o kwestii pierwszej.
Kwestia druga: Jak można mówić o ukaraniu tych, którzy niczego nie czują? - Odpowiedś: Można, ponieważ śmierć nie przeszkadza wcale ich ukaraniu. W ten sposób mówimy o powieszonym złodzieju, że został ukarany. śmierć sama jest karą, chociażby nikt ze śmiertelnych jej nie odczuwał, ponieważ nigdy od niej nie będzie uwolniony, chociaż mógłby, gdyby słuchał był Boga. I to niechaj będzie odpowiedzią na pierwszy zarzut przeciwko sprawiedliwości Boga.
Na zarzut drugi odpowiadam, że bardzo się mylą i błądzą ci, którzy uważają, że ludzi można zmusić karami do opamiętania. Wypada wprawdzie wierzyć, że można nimi ludzi bardziej odstraszyć od grzechów niżeli miłością życia wiecznego, gdyby kary były doraśne i rzucające się wszystkim w oczy. Ale ponieważ brak jest i nie odczuwa się tych obydwu warunków, to jeśli ktoś przychodzi do opamiętania, przychodzi bardziej za pomocą obietnic niż kar, owszem, za pomocą samych obietnic, przeto jeśli ktoś z pragnienia życia wiecznego nie przychodzi do opamiętania, nie ma żadnej nadziei, że kiedykolwiek powróci on na słuszną drogę.
Rozwiązawszy w ten sposób tę również trudność, należy wreszcie rozpatrzyć miejsca w Piśmie, które wydają się potwierdzać owo ogólne mniemanie. Otóż pierwsze miejsce jest u Jana (Ewangelia według Jana 5, 27-29). Ale okazuje się ze słów tam zawartych, że Chrystus mówił tamże w znaczeniu przenośnym, powiada bowiem, że przychodzi godzina, w której wszyscy, którzy są w grobach, usłyszą głos Syna Bożego. Że zaś umarłymi nazywa się ludzi, żywych wedle ciała, dla jakiejś innej przyczyny, nie jest rzeczą dziwną (Ewangelia według Łukasza 9, 60): ,,Niechaj umarli grzebią umarłych". List Pawła do Efezjan 2: ,,I gdy byliśmy umarłymi przez grzechy, ożywił nas społem w Chrystusie". Zobacz również podobne piękne miejsce (List Pawła do Rzymian 4, 17), gdzie o Bogu się mówi, że jest tym, który ożywia umarłych, dlatego że nie tylko Żydów, lecz również innych pogan powołał do Ewangelii. Głos Syna Bożego nie jest niczym innym jak Ewangelią i tylko Jan posługuje się tą formą mówienia. Że zaś tę myśl on wyraża, prócz tego niedwuznacznie wyjaśnia to jeszcze miejsce w tejże Ewangelii według Jana 7, 37. Słyszeć ten głos to nie tylko łowić go uchem, lecz także, jak tego uczą następne słowa, być mu posłusznym albo powolnym. ,,A którzy usłyszą" - to znaczy usłuchają - ci żyć będą. Otóż należy zauważyć, iż wymaga się, żeby pomiędzy owym oznajmieniem głosu Syna Bożego a życiem, które po nim, jak się powiada, ma nastąpić, doszło do usłyszenia tego głosu i to nie tego rodzaju, jakie mi się nawet wbrew woli może przydarzyć, lecz chętnego i dobrowolnego. ,,Żyć będą" - to znaczy żyć zaczną osiągnąwszy poznanie prawdy ewangelicznej i nadzieję żywota wiecznego, i wreszcie sam żywot wieczny posiądą. Ludzi żyjących w dwojaki sposób nazywa się umarłymi: ponieważ nie mają żadnego poznania prawdy bożej i ponieważ z tego powodu skazani są na śmierć wieczną. Nie dziwcie się temu, albowiem dziwne to było u Żydów i niewiarygodne, że nadejdzie czas, kiedy narody pogańskie staną się ludem bożym, do tego stopnia, że ani sam naród Chrystusa, ani sami wreszcie Apostołowie nie rozumieli tego, dopóki apostoł Paweł, a także Piotr nie zaczęli powoli tu i ówdzie tej prawdy nauczać. "Bo nadeszła godzina" - opuścił tutaj: "I jest obecnie", ponieważ w tym czasie jeszcze zupełnie nie nastała pora przepowiadania Ewangelii poganom. "Wszyscy, którzy są w grobach" - w tym samym znaczeniu mówi się o ludziach, że są w grobach, co i o umarłych, i o wiele prawdziwiej, bo chociaż jest prawdą, że wszyscy, którzy są w grobach, są również umarli, nie jest jednakże prawdą, że na odwrót, wszyscy, którzy są zmarli, są również w grobach. W tym znaczeniu wyraził się Piotr, że Chrystus przepowiadał duchom zamkniętym w ciemnicy (I List Piotra 3, 19); albo byś miał te same słowa, tak mówi prorok Ezechiel (Księga Ezechiela 37, 12) o wyprowadzeniu z Babilonu narodu izraelskiego: "Wywiodę was z grobów waszych". "Usłyszą głos jego" - tu już widać wyraśnie, że zachodzi stosunek do kogoś, o kim poprzednio uczyniono wzmiankę, mówi się bowiem z pominięciem poprzednika: ,,jego". Przedtem zaś jest wzmianka o głosie Syna Bożego, i tutaj należałoby koniecznie uczynić wzmiankę o tymże Synu i co za tym idzie, podobnie jak wyżej, gdy była mowa, że umarli usłyszą głos Syna Bożego, rozumieć należało, że odnosi się to do Ewangelii, tak również i w tym miejscu, kiedy jest mowa, że wszyscy, którzy są w grobach, usłyszą głos jego, rozumieć należy, że to do tej samej rzeczy się odnosi. "Którzy dobrze czynić będą", tak zupełnie według tekstu greckiego czytać należy, nie zaś "czynili", jak gdyby chodziło tu o czyny, które poprzedziły owo usłyszenie głosu Syna Bożego i wyjście z grobów. Zawsze bowiem >aoryst przybiera znaczenie czasowe tych słów, z którymi się łączy; ponieważ zaś tu są one w czasie przyszłym, wynika na mocy reguł gramatycznych, że musi on mieć znaczenie również czasu przyszłego. Sens zatem jest taki: którzy dobrze czynić będą, oczywiście, kiedy wynijdą z grobów, nie zaś przedtem, to znaczy, gdy już ze strony Boga otrzymają zezwolenie wyjścia. "I wyjdą", mianowicie z grobów, to znaczy z niewiedzy, i uwolnieni zostaną z najbardziej opłakanego ze wszystkich swojego stanu. "Na zmartwychwstanie żywota", to znaczy: obróci im się na zmartwychwstanie żywota to, że usłyszeli głos Syna Bożego i czynili dobrze. "Którzy natomiast śle czynić będą" rozumie się: wyszedłszy z grobów, uwolnieni przez Boga od owej niewiedzy i bardzo nędznego stanu przez zwiastowanie nadziei życia wiecznego oraz nieśmiertelności. "Wynijdą na zmartwychwstanie sądu", to znaczy: uwolnieni zostaną i oni wprawdzie, o ile uwolnieni zostać będą mogli, ale ponieważ Ewangelii nie byli posłuszni, obróci im to się na ostateczną zatratę. Mówi się zaś w tym miejscu, że ludzie, którzy nie są powolni usłyszanemu głosowi Ewangelii, wyjdą z grobów, w tym znaczeniu, w jakim gdzie indziej się mówi, że Boga poznawszy, czci Bogu nie oddawali (List Pawła do Rzymian 1, 21), "gdyż poznawszy Boga, nie oddali mu jako Bogu chwały ...". Mowa tu mianowicie nie o tych, którzy całkowicie odrzucają Ewangelię, lecz tylko o tych, którzy nie wierzą prawdziwie.
Miejsce drugie jest w Dziejach Apostolskich 24, 14-15: "Wierzę wszystkiemu, co napisane jest w zakonie i w prorokach, mając nadzieję w Bogu, iż będzie zmartwychwstanie sprawiedliwych i grzesznych, którego oni też czekają". Odpowiedś: najpierw ze słów tych to tylko wynika, że niesprawiedliwi mają zmartwychwstać, nie zaś to, że będą oni żyć wiecznie, albo że doznawać będą katuszy. Po drugie wszakże nawet ten wniosek stąd nie wypływa. Apostoł mówi wprawdzie, iż ma nadzieję, że zmartwychwstanie nastąpi, któż jednak nie widzi, iż o żadnym z wiernych powiedzieć nie można, że spodziewa się on zmartwychwstania bezbożnych.
Gdy przeto Apostoł powiada, że ma nadzieję, iż nastąpi również zmartwychwstanie niesprawiedliwych, przez niesprawiedliwych rozumie tych, którzy zanim Chrystusa poznali, byli śli i niegodziwi, podobnie jak przez sprawiedliwych rozumie tych, którzy przedtem nigdy niczego złego nie uczynili z rozmysłu albo uświadomionej woli. Tak zaś powiedział Apostoł przede wszystkim z uwagi na siebie, jako że bardzo często, iż jest grzesznikiem, wyznawał. Opuszczony rodzajnik w tekście greckim dowodzi, że określenie to nie odnosi się tylko do tych ludzi, którzy są sprawiedliwi, lecz także do tych, którzy są niesprawiedliwi w ten sposób mianowicie i w takiej formie, w jakiej Apostoł siebie i sobie podobnych zowie niesprawiedliwymi, chociaż byli już sprawiedliwymi.
Gdzie indziej mówi o sobie, całkowicie już nawróconym, nie że był, ale że jest pierwszym grzesznikiem (I List Pawła do Tymoteusza 1,15). Jan chce, żeby tak samo chrześcijanie wyznawali o sobie, nie że grzech mieli, ale że mają (I List Jana 1,8). Tak również mówi się (List Pawła do Rzymian 4, 5), że Bóg jest tym, który usprawiedliwia bezbożnego. Tak mówi się, że wszetecznice i celnicy wnijdą do Królestwa Bożego (Ewangelia według Mateusza 21, 31). W ten sposób mówi się, że na gody, to znaczy do żywota wiecznego, powołani są śli i dobrzy (Ewangelia według Mateusza 22, 10). Tak ów młodzieniec, który był synem marnotrawnym, nazywa się tak również wtedy, gdy się nawrócił (Ewangelia według Łukasza 15, 11). Tak Rahab nazywa się wszetecznicą, którą jednak póśniej zaliczono między niewiasty nabożne (List do Hebrajczyków 11, 31). Tak wreszcie bardzo wiele innych rzeczy nazywa się imieniem tej właściwości, która ongi w nich była, chociaż jej więcej w nich nie ma.
Trzecie miejsce jest w II Liście Pawła do Koryntian 5, 10: "Bo my wszyscy musimy się ukazać przed stolicą Chrystusową". Odpowiedś: owe słowa: "my wszyscy" nie oznaczają wszystkich ludzi mówiąc ogólnie, ale jedynie chrystian, a i z nich tych tylko, którzy będą natenczas żywi, gdy Chrystus świat sądzić będzie. Taki już bowiem utarł się zwyczaj mówienia u świętych pisarzy, że pod osobą swoją lub sobie współczesnych tych oznaczają, którzy w chwili przyjścia Chrystusa będą do nich podobni. Przykład tego najoczywistszy jest w I Liście Pawła do Tesaloniczan 4, 14: "My, którzy żyjemy, którzy pozostawieni jesteśmy na przyjście Pańskie, nie uprzedzimy tych, którzy zasnęli"- przy czym każdy rozumie, że przez owe słowa: "my, którzy żyjemy" nie ma Paweł na myśli ani siebie, ani ówczesnych chrześcijan, lecz tych, którzy, gdy przyjdzie Chrystus, podobni będą do niego oraz do innych wiernych, którzy dawniej żyli. I podobnie, jak z tego miejsca widać, do słów: "my, którzy żyjemy" dodać należy: "którzy wtedy będziemy", tak również w cytowanym urywku z II Listu Pawła do Koryntian 5, 10 tych samych słów domyślać się trzeba. "My wszyscy staniemy przed stolicą Chrystusową" rozumie się, którzy wtedy będziemy, gdy przyjdzie Jezus. Należy jednak tu zauważyć, co trochę wyżej zostało powiedziane, że sąd Chrystusa nie rozciąga się bynajmniej na umarłych, ale na żywych. Umarli, którzy zostaną wzbudzeni, nie staną przed stolicą Chrystusową, ponieważ zmartwychwstaną nieskażeni, kto zaś już jest nieskażony, tego nie potrzeba sądzić. Aniołowie zgromadzą wszystkich, którzy są na świecie, żeby ich Chrystus sądził. Ponadto sąd Chrystusa nie dotyczy wszystkich ludzi, powszechnie lub absolutnie, ale tych tylko, którzy znali do pewnego stopnia jego naukę, a którym to będzie można zarzucić: "Łaknąłem, a nie nakarmiliście mnie" itd. Te bowiem będą słowa sądu ostatecznego i dlatego należy przyjąć za rzecz pewną, że przed przyjściem Chrystusa prawda boża wszystkim będzie znana, by mianowicie słusznie mógł Chrystus wszystkich sądzić. Gdybyśmy gdziekolwiek wyraśnie czytali, że bezbożni muszą być najpierw wskrzeszeni, a następnie ukarani, miałoby to doniosłe znaczenie, ale ponieważ o tym pierwszym nie czytamy nigdzie wyraśnie, również i to drugie o ich ukaraniu należy rozumieć w zastosowaniu tylko do tych bezbożnych, którzy będą podobni do tych, o których mówi Pismo i którym karami grozi.
Czwarte miejsce u Marka (Ewangelia według Marka 9, 44-48): "Robak ich nie umrze, a ogień nie zagaśnie". Odpowiedś: słowa te nie oznaczają nic innego, jak tylko jakąś, a do tego bardzo ciężką karę. Lecz nie wynika stąd jasno, że dotknie ona również bezbożnych, którzy pomarli przed przyjściem Chrystusa, nie wynika stąd również jasno, że kara owa trwać będzie wieki. Albowiem na to najoczywiściej wskazuje miejsce u Izajasza 66, 24, skąd słowa te są zapożyczone, gdzie prorok mówi o sądzie, jaki Bóg wydaje na bezbożnych, jeszcze na tym świecie. Dodaje tam bowiem: "I będą w hańbie u wszystkich ludzi". Słowa jednak, które wygłasza tam Prorok: "A robak ich nie umrze" są wypowiedziane w przenośni i w zastosowaniu do trupów, o których u Izajasza jest wzmianka. Podobnie jak robak zjada trupa i zjadać nie przestaje, jak długo trwa ciało trupa, tak również bezbożni będą znosić udrękę, a jak długo trwać będą, nie ustaną katusze. Stąd wszakże nie wynika, że na wieki będą znosić udrękę, ponieważ sami trwać nie będą na wieki. W tym również znaczeniu powiada się, że ogień nie zagaśnie, bo oczywiście jak długo trwa materia, którą trawi, płonąć nie przestanie i żadna rzecz go ugasić nie zdoła. Ale podobnie jak wraz z niedostatkiem plewy sam przez się wygasa ogień, którego zresztą żadna rzecz inna ugasić nie mogła, tak również wraz z niedostatkiem ludzi sam przez się zgaśnie ogień, którego zresztą w żaden sposób ugasić nie można było.
Miejsce piąte u Mateusza (Ewangelia według Mateusza 10, 15): "Lżej będzie ziemi sodomskiej w dzień sądny niżeli tobie" i w rozdziale 12, 41: "Mężowie Niniwici powstaną na sądzie" itd., "Królowa z południa powstanie na sądzie z tym narodem" itd. Co się tyczy pierwszego wyjątku, nie wynika z niego, że na wieki będą dręczeni, lecz tylko, że zostaną ukarani. "W dzień sądny" nie oznacza w tym miejscu owego sądu ostatecznego, wtedy mianowicie lżejsze będą kary Sodomitów niżeli niewiernych Kafarnaitów, ale ów sąd z czasów, gdy Bóg zesłał kary na naród izraelski, które Chrystus porównuje z owymi karami i sądem, jakiego już dawniej doznali Sodomici. W żaden bowiem sposób nie mógł Chrystus przytaczać dowodu z sądu przyszłego, chyba że dowodziłby rzeczy nieznanej za pomocą nieznanej. Drugi sens zaś jest ten, że w tym czasie, kiedy Bóg zada kary narodowi izraelskiemu i gdy tak będzie go sądził, okaże się, że kara i sąd, jakich kiedyś doznali Sodomici, były daleko lżejsze niżeli to, czego ma doznać naród żydowski. Taki bowiem, jak świadczy gdzie indziej Chrystus, w tym czasie panował smutek, jakiego ani przedtem od zarania świata nie było, ani potem nie będzie. Że chodzi o odbyty sąd nad Sodomitami, o tym prócz racji powyżej przytoczonej pouczają również same słowa Chrystusa, kiedy powiada: "Zostaliby aż do dnia dzisiejszego", a zatem już wtedy ich nie było, ponieważ osądzeni zostali. Jeżeli jednak zginęli już Sodomici, a zatem ich nie ma, jakżeż sądzeni być mogą? W znaczeniu przenośnym to wszystko rozumieć należy. Inaczej rzecz ma się z Tyrem i Sydonem, ponieważ w tym czasie istniały jeszcze Tyr i Sydon i nie były wtedy osądzone. Ponieważ jednak miasta te sąsiadowały z krajem żydowskim, tak mówi Chrystus: Mieszkańcy Tyru i Sydonu, których wy uważacie za najniezbożniejszych, łagodniej zostaną ukarani przez Boga niżeli wy, Żydzi, bo mianowicie nie usłyszeli oni tego, co wy.
Co się zaś tyczy drugiego urywku, to i on cały ma znaczenie przenośne. Nie dlatego bowiem mówi się, że Niniwici powstaną w dzień sądu i potępią Żydów, jakoby sami mieli zmartwychwstać, ale daje się do zrozumienia w sposób obrazowy, że Niniwa swoim przykładem codziennie poucza, że Żydzi słusznie zostaną wygubieni, ponieważ wzgardzili tak wielką łaską daną im przez Boga. W tym znaczeniu jest również mowa u Ezechiela, że Jeruzalem usprawiedliwiała Samarię, to znaczy sprawiała, że mogła być nazwana sprawiedliwą w porównaniu z jej mieszkańcami. Tak również Niniwici sprawiali i nadal sprawiają oraz uczą, że Żydzi zostali skarani. Gdyby jednak we właściwym znaczeniu należało rozumieć słowa te o Niniwitach, wynikałoby z tego, że wszyscy, którzy nie są całkowicie śli, będą sądzili innych. Jakżeż jednak w dniu sądu ostatecznego będą sądzili innych, skoro i sami powinni by być sądzeni, gdyż byli bałwochwalcami. Bo jeśli nawet przyszli do opamiętania dzięki przepowiadaniu Jonasza, jednakże nie odstąpili od czci bałwanów, a byli narodem obrzezanym. Byłoby bardziej zrozumiałe, gdyby nie ulegało żadnej wątpliwości, że byli oni ludśmi istotnie prawymi, ponieważ o takich się mówi (I List Pawła do Koryntian 6, 2), że będą świat sądzić. I w ten sposób prawie wszyscy teologowie wykładają to mie>jsce.
Szóste miejsce w Księdze Objawienia 1, 7: "I ujrzy go wszelkie oko i ci, którzy go przebodli".- Odpowiedś: Wszelkie oko tych mianowicie, którzy na ten czas żyć będą, ponieważ ów sąd ostateczny nie będzie szczegółowy, jakich bardzo wiele odbyło się przedtem, ale powszechny. "Którzy go przebodli", to znaczy, którzy członki, czyli wiernych jego, prześladowali. Tak Chrystus mówi do Pawła prześladującego Zbór jego: "Czemu mnie prześladujesz?" (Dzieje Apostolskie 9,4). Podobnie w Liście Pawła do Galacjan 3,1 mówi się, że wśród nich, czyli w nich, został Chrystus ukrzyżowany, ponieważ wielu z nich bardzo dużo cierpiało za Chrystusa, jak na to zaraz wskazują następne słowa (werset 3 i 4). Podobnie powiada się w Księdze Objawienia 11, 8, że Chrystus został ukrzyżowany na ulicach Egiptu i Sodomy.
Śmierć jest stanem umarłych, w którym znajdują się oni wszyscy tak zbożni, jak i bezbożni, a ze stanu tego uwolnieni zostaną wszyscy wierni. Chrystus bowiem ma klucze piekła i śmierci (Księga Objawienia 1, 18). Nie zachodzi zaś tam jednak o powszechne zmartwychwstanie wszystkich wiernych, jak tego uczy werset 7. Od tych, którzy by chcieli mieć udział w owym zmartwychwstaniu, wymaga się dwóch rzeczy: 1. żeby dla Chrystusa byli ścięci siekierą, 2. żeby nie kłaniali się bestii, to znaczy żeby się kłaniać nie chcieli. Wszelako nie wszyscy pobożni zostali ścięci siekierą, a i nie wszyscy mieli okazję niekłaniania się bestii. Tyle o stanie umarłych przed dniem ostatecznym. Z przezornością zaś o te rzeczy rozprawiać należy, podobnie jak i sam Chrystus i Apostołowie stosowali się do poziomu umysłowego ludu, jak tego uczy przypowieść o bogaczu i Łazarzu. Nie nastał jeszcze wtedy czas trwożenia Żydów, jak również nie nastał i teraz. Chociaż niekiedy nawet Chrystus tak się wyrażał, iż dosyć jasną jest rzeczą, że wzbudzi do życia jedynie wiernych (Ewangelia według Jana 6). I Paweł bez żadnych osłonek oznajmił, że trudzi się, aby mógł jakoś dojść do zmartwychwstania. Tak samo i teraz można o pewnych sprawach mówić, które by ludziom rzecz tę ukazywały, aż wreszcie dojrzeje wiek i ludzie przyzwyczają się do takich właśnie sposobów mówienia.
Źródła:
https://bit.ly/2NZVYGr
http://bracia.racjonalista.pl/galeria/poezja/faustsoc.htm
http://bracia.racjonalista.pl/historia/dawniej/faust.html
http://www.ihs.uksw.edu.pl/sites/default/files/architektura_znaczen/ksiega_zbigniew_bania_33.pdf
Komentarze
Prześlij komentarz