testu

Biskup ekskomunikował myszy

W Księdze Wyjścia, w prawie karnym możemy znaleźć słowa: "Jeśliby wół pobódł mężczyznę lub kobietę tak, iż ponieśliby śmierć, wówczas wół musi być ukamieniowany, lecz nie wolno spożyć jego mięsa, właściciel zaś wołu będzie wolny od kary" (Wj 21, 28).

Te słowa wskazują jednoznacznie na to, że jeśli zwierzę zawiniło, to też musi ponieść karę.


Najczęściej stosowanym w opracowaniach jest podział procesów zwierząt – w zależności od charakteru instytucji sądzącej – na kościelne i świeckie:

1. Dzikie zwierzę bądź grupa zwierząt, które poczyniły szkody w uprawach lub innej własności publicznej (rzadziej dopuściły się innych przewinień), podlegały z reguły jurysdykcji sądów kościelnych.

2. Zwierzęta (najczęściej domowe i udomowione), które zabiły bądź zraniły człowieka (względnie dopuściły się innych przewinień), podpadały zazwyczaj pod władzę sądów świeckich.


Cechy sądów kościelnych

Pierwsze kościelne sądy miały miejsce w Szwajcarii oraz sąsiadujących z nią terenach, jak Alpy Włoskie, Sabaudia czy Delfinat. Zdaniem Petera Dinzelbachera pierwszy bezsprzecznie odbyty proces typu kościelnego datować należy na 1338/39 r. W innych opracowaniach zwraca się uwagę na źródłowo potwierdzony proces kościelny mający miejsce w 824 r. w dolinie Aosty we Włoszech, zakończony ekskomuniką kretów. Początkowo do krajów o największej liczbie procesów kościelnych należały Szwajcaria, Francja i Niemcy. W późniejszych wiekach sądy miały miejsce na terenie całej Europy, a nawet poza jej granicami; znane są przypadki z Etiopii, Brazylii czy Kanady. Jako najczęściej pojawiających się podsądnych badaczka Jen Girgen wymienia: krety, myszy, szczury, węże, ptaki, ślimaki, dżdżownice, koniki polne, gąsienice, termity, żuki, muchy i wszelkiej maści niesprecyzowane w źródłach "robactwo" (vermin).

Szarańcza należała do najczęstszych podsądnych w procesach kościelnych.

Procesy odbywały się najczęściej zaocznie. Towarzyszyły im liczne czynności kultowe i obrzędowe, takie jak procesje, masowe pokuty mieszkańców dotkniętych klęską i ich publiczne ekspiacje; uciekano się również do wystawiania na widok publiczny świętych relikwii i skrapiania dotkniętych klęską pól wodą święconą.

Podobnie jak w przypadku procesów świeckich, zwierzęta reprezentowane bywały przez publicznych adwokatów. Najczęściej kończyły się one oficjalnym rzuceniem klątwy przez hierarchów kościelnych na oskarżone zwierzęta. Czynnościom procesowym mogły towarzyszyć egzorcyzmy. Zachowały się dokumenty zawierające teksty oficjalnej anatemy rzucanej na szkodniki.

Najbardziej znanym, najszerzej opisanym i wielokrotnie wspominanym we współczesnych pracach jest przypadek procesu szczurów bronionych przez Bartłomieja de Chasseneuz. Proces ten miał miejsce w 1517 r. w miejscowości Autun w Burgundii. Pastoureau zaznacza, że nie jest pewne, czy Chasseneuz rzeczywiście był obrońcą na procesie w Autun. Faktem jest, że francuski prawnik był autorem zbioru komentarzy do zwodu prawa zwyczajowego Burgundii, gdzie między innymi obszernie opisał zawiłości i problemy procesów przeciwko szkodnikom pól; praca ta stanowi cenne źródło informacji na temat przebiegu sądów tego typu.

Począwszy od XIV w. procesy kościelne zwierząt przybierają na częstotliwości. Często ich przebiegowi towarzyszyły różnego rodzaju wezwania kierowane bezpośrednio do oskarżonych, np. w 1516 r. biskup Troyes rozkazał szarańczy opuścić teren swojej diecezji w przeciągu sześciu dni pod groźbą ekskomuniki, jednocześnie uzależniając efektywność swoich zabiegów spłaceniem przez wiernych zaległych dziesięcin. Podobne procesy miały miejsce na terenie Francji do I. połowy XVIII wieku.


Procesy zwierząt należą do najciekawszych epizodów europejskiego sądownictwa. W czasach, gdy stawiano teologiczne pytanie o to, czy zwierzę ma duszę, a zatem czy jest świadome popełnionych czynów  częstokroć pozytywna odpowiedź nakazywała zapewnić mu sprawiedliwy (w ówczesnych kategoriach) proces. Postępowania wobec zwierząt były sformalizowane, nie odbiegały jednocześnie w znaczący sposób od procesów dotyczących ludzi. Zwierzęta stawały się podejrzanymi, bywały aresztowane, a w lochach czekały na rozprawę ( w trakcie której rejestrowano przypadki przyznania się do winy (sic!)).

Najsłynniejsza tego typu sprawa dotyczy „maciory z Falaise” W 1387 r. odbyła się słynna sprawa maciory- sprawcy pogryzienia trzyletniego dziecka, które zmarło na skutek odniesionych obrażeń. W toku postępowania dowiedziono bezsprzeczną winę zwierzęcia. Egzekucja odbyła się na pobliskim rynku. Ku uciesze gawiedzi była (jak to w owych czasach) publiczna. Wystarczy dodać, że spędzono wszystkie kabany z okolicy, aby pod wpływem widowiska zostały raz na zawsze odwiedzione od popełnienia podobnej zbrodni . Pierwszym elementem kwalifikowanej kaźni było przeciągnięcie świni- przytroczonej do zaprzęgu- dookoła rynku. Następnie odcięto jej ryj i nacięto nogę ( rany odpowiadające obrażeniom dziecka), po czym powieszono do góry dla wykrwawienia. Po wszystkim została spalona, a jej prochy rozrzucono za murami. Zdawać by się mogło, że stereotypowe ciemne średniowiecze było jedyną epoką, w której podobne sytuacje mogły mieć miejsce. Nic bardziej mylnego. Procesy, ekskomuniki oraz klątwy rzucane na zwierzęta najczęściej miały miejsce w wiekach XVI-XVII  (między innymi proces delfinów w Marsylii w 1596 roku czy zwierząt hodowlanych w Rouvre w 1452). Stado frankfurckich świń, które zjadły dziecko poddano egzekucji, a ich ścierwo wrzucono do rzeki (1533 r.) Czasem cierpiącym głód społecznościom z trudem przychodziła akceptacja marnowania mięsa zabitych zwierząt. Tak było w 1578 roku w Gent (dzisiejsza Belgia), kiedy połowa mięsa została wystawiona na sprzedaż, a druga w ramach rekompensaty, trafiła na rodzinny stół ofiary. Jeszcze w innym przypadku ciało krowy, która śmiertelnie uderzyła wieśniaczkę przepadło, a użytek zrobiono jedynie ze skóry. W przypadku zwierząt szczególnie cennych (jakimi  bez wątpienia  były konie) zasądzano konfiskatę na rzecz poszkodowanego.

Posiadamy cały szereg przekazów dotyczących sankcji kościelnych wymierzonych przeciw szkodnikom. Miejscowi biskupi mogli w takim przypadku skorzystać z całkowicie typowego katalogu kar prawa kanonicznego. W roku 824 (data otwierająca problem ekskomunikowania szkodników, w poszukiwaniu analogicznej zamykającej zjawisko jesteśmy zmuszeni zatrzymać się w roku 1845 (!)) w Dolinie Aosty we Włoszech miejscowe krety zostały obłożone (musimy przyznać, że z ich perspektywy niezbyt dotkliwą) karą ekskomuniki. Plaga chrząszczy, która zaatakowała szwajcarskie miasteczko pod koniec XV wieku dostała przynajmniej możliwość wytłumaczenia się przed biskupem. Podobną politykę (wzywanie przed sąd, a w przypadku niestawienia obłożenie ekskomuniką bądź rzucenie klątwy) stosowano wobec szczurów, szarańczy, myszy, ślimaków i natarczywego ptactwa. Szczęśliwie nieświadome istoty mogły liczyć na „obrońcę”, który starał się dowieść ich niewinności. Z takiego prawa skorzystały (?) termity oskarżone w XVIII wieku o niszczenie własności kościelnej.

Już w 846 roku synod w Wormacji nakazywał uduszenie przebywających w ulu pszczół, które doprowadziły do śmierci jednego z mieszkańców. Zaznaczano, że uduszenie owadów ma zapobiec produkowaniu miodu, który miałby w tych okolicznościach demoniczne właściwości (niechybnie łączono zajście z diabelskim podszeptem). Konieczność stosowania sankcji kościelnych była legitymizowana szczerym, głębokim przekonaniem, iż wszelkie plagi zsyłane są jako narzędzia Szatana (instigante sathana, per maleficium diabolicum). Stąd też naturalnym krokiem wydaje się zawierzenie owych spraw Kościołowi, który mógł wykorzystać egzorcyzmy, czy chociażby święconą wodę przeciwko diabelskim dopustom. Kiedy środki te okazywały się niewystarczające usiłowano uzyskać oficjalną klątwę papieską (Lucerna 1660 r., Piuro, Chiavenna 1770 r.).

Odmienną kategorię stanowią przypadki, kiedy (przynajmniej w oczach współczesnych sprawie) obie strony- zarówno zwierze jak i człowiek zawinili tym samym. Zoofilia, w oczach Kościoła jeden z najcięższych grzechów, wiązała się najczęściej ze spaleniem żywcem podejrzanych. W 1596 roku w Montpellier na stosie zginął mężczyzna z osłem. Zwierze, które wierzgało kopytami zostało ich pozbawione przez kata tuż przed podpaleniem. Podobne, zaskakujące zestawienia (m.in. mężczyzna- krowa 1546; mężczyzna- maciora 1466 Corbeil; mężczyzna-klacz Niederrad 1609) pojawiają się w archiwach sądów europejskich do końca XVIII wieku. Jeszcze jeden przypadek niejaki Guyart został powieszony w 1606 r. w Chartres. Jego wspólniczka, którą była suka, została śmiertelnie uderzona w łeb i wraz z mężczyzną spopielona na stosie.

Zwierzęta łączone od zawsze z kultem Szatana bądź heretyckimi obrzędami bywały palone na stosie, w związku z oskarżeniami o herezję, bluźnierstwo, satanizm i czary. Kobietom oskarżonym o czary, a w rezultacie topionym w skórzanym worku często towarzyszyło zwierze, kojarzone z okultyzmem. Chociaż w wielu przypadkach ograniczano się do jego podobizny. Zdarzało się, że samo zwierze było palone na stosie pod zarzutem kacerstwa (herezji). Taką karę zgotowano kogutowi w Bazylei. Podzielił on los trudnej do oszacowania grupy kogutów, których jedyną winą było znoszenie jaj- wbrew naturze. Doszukiwano się w tym bezsprzecznego udziały sił mroku. Świnia która dopuściła się świętokradztwa (odważyła się pić poświęconą wodę) została powieszona w 1394 roku w Mortaign. Niewiele więcej szczęścia miała maciora, która nie bacząc, że jest dzień postu, jak gdyby nigdy nic zjadła dziecko, narażając się na sankcje kościelne.

W zasadzie procesy zwierząt zarzucono w XVIII wieku. Co więcej do tego czasu doprowadzano, w toku legalnego postępowania, do skazania przynajmniej kilku wilkołaków (m. in. słynnego Jeana Grenier ) . Nie oznacza to, że nie natkniemy się na nie w czasach niepokojąco nam bliskich. Jeszcze w 1864 roku na Słowenii została osądzona (sic!) i poćwiartowana świnia, która złośliwie pozbawiła dziecko uszu…


Źródła:

https://pl.wikipedia.org/wiki/Procesy_zwierz%C4%85t

http://trymheim.blogspot.com/2012/08/procesy-zwierzat-w-sredniowieczu_21.html

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

25 grudnia - Narodzenie wielu bogów