Benedykt XVI o pedofilii w Kościele



Drugi (były) papież w Watykanie- Benedykt XVI, zwany potocznie emerytowanym, niespodziewanie opublikował list mówiący o przyczynach nadużyć seksualnych w Kościele rzymskokatolickim. Jak można się domyślać, praktycznie całą winę zrzuca na rewolucję i edukację seksualną, czyli na czynniki zewnętrzne. Można rzec, że wzorem nadwiślańskich hierarchów, obwinia społeczeństwo i  tych bardziej postępowych biskupów... 😆


Benedykt XVI opublikował list, w którym odnosi się do skandalu nadużyć seksualnych w Kościele Katolickim. Były papież...
Posted by Grzeszne Religie on Friday, April 12, 2019




Komentarz Stanisława Obirka

(...) Właściwie to dobrze, że Ratzinger uważnie śledzi to, co się w Kościele katolickim dzieje. W końcu w dużym stopniu jest to instytucja ukształtowana teologicznie właśnie przez niego. Można powiedzieć, że od 1968 roku, kiedy znakomicie się zapowiadający teolog, który dał się poznać na Soborze Watykańskim II z krytycznych i otwartych opinii, wraz z grupą przyjaciół zdecydował skręcić w prawo. No może, dokładniej mówiąc, ta grupa postanowiła odciąć się od swoich, ich zdaniem nazbyt radykalnych kolegów i koleżanek teologów – i stworzyła własne konserwatywne środowisko. To oni właśnie zdobyli poparcie najpierw Pawła VI, a później Jana Pawła II. Ich konserwatywna wizja katolicyzmu stała się obowiązująca aż do 2013 roku, kiedy na papieża został wybrany Argentyńczyk Jorge Maria Bergoglio.

Mimo deklaracji lojalności Joseph Ratzinger nigdy z otwarciem swego następcy się nie pogodził. Jego list, opublikowany 10 kwietnia 2019 roku, jest tak naprawdę wypowiedzeniem posłuszeństwa (teologicznego na razie) urzędującemu papieżowi. Czy Franciszka stać będzie na zdecydowane zdystansowanie się do krytycznego głosu swego poprzednika – trudno powiedzieć. Sądzę osobiście, że raczej nie. Może oczywiście wypowiedź Ratzingera zignorować i prawdopodobnie tak właśnie zrobi, traktując ją jako osobiste i w gruncie rzeczy bez znaczenia dywagacje starszego pana. Z kronikarskiego obowiązku dodam, że sam Ratzinger deklaruje lojalność, pisząc: „Po skontaktowaniu się z Sekretarzem Stanu, Kardynałem [Pietro] Parolinem i samym Ojcem Świętym [Papieżem Franciszkiem] wydawało się stosowne opublikowanie tego tekstu w „Klerusblatt”. Dla mnie to uwaga bez znaczenia, a raczej napisana dla zmylenia dziennikarskiej czujności.

W każdym razie – warto się zastanowić nad przyczynami tego listu i nad jego znaczeniem dla rozumienia konserwatywnego skrzydła w Kościele rzymsko-katolickim, które uparcie trwa w przekonaniu, że to nie zakłamanie wewnątrz tej instytucji jest problemem, tylko liberalny i permisywny świat. Nie jestem tego pewien, ale być może list Ratzingera jest też reakcją na książkę Frederica Martela „Sodoma”, której jest jednym z negatywnych bohaterów. Byłby więc rodzajem apologia pro vita sua, co można w tym kontekście przetłumaczyć jako odrzucenie oskarżeń. Moim zdaniem jest to próba nieudana. Jako katolikowi bardziej przystoi gest uderzenia się w piersi, a nie rzucanie oskarżeń pod adresem innych. Jednak nie mnie osądzać; mam nadzieję, że emerytowany papież zna praktykę rachunku sumienia, która byłaby w tym kontekście bardzo na miejscu. (...)

Otóż moim zdaniem ten trzyczęściowy tekst, czy jak sam Ratzinger napisał, luźne uwagi, mówią więcej o ich autorze i jego kłopotach ze zrozumieniem rzeczywistości, niż o niej samej. W pierwszej części przytacza zupełnie idiotyczne przykłady o demoralizującym wpływie programów edukacyjnych w Niemczech i Austrii „ubogacone” moralizatorskimi uwagami o zgubnym wpływie filmów pornograficznych i gorszących billboardów. Do tego dołącza nader prostacką analizę najnowszych ujęć teologii moralnej, które jako prefekt Kongregacji Nauki Wiary przez dziesięciolecia skuteczne zwalczał i torpedował. Szczególnie niesmaczna jest uwaga o śmierci jednego z najwybitniejszych teologów moralnych Franza Böckle, który zamierzał polemizować z encykliką Jana Pawła II Veritatis splendor. Na szczęście, jak powiada emerytowany papież: „Miłosierny Bóg zapobiegł w realizacji jego postanowienia; Böckle zmarł 8 lipca 1991 roku. Encyklika została opublikowana 6 sierpnia 1993 roku”.

No cóż, można i w ten sposób patrzeć na swoich oponentów teologicznych. Mam jednak wątpliwości czy jest to spojrzenie ewangeliczne.

Równie osobliwie brzmią uwagi o tym, jak w seminariach amerykańskich klerycy byli prześladowani za „czytanie książek Josepha Ratzingera” (sic!). Można się oczywiście zastanawiać, ile w tych i podobnych uwagach jest prawdziwej analizy sytuacji w seminariach, a ile projekcji sfrustrowanego teologa, który widzi, że misternie tworzony przez niego gmach dogmatyki i teologii moralnej na jego oczach się kruszy. Pozostawiam to do rozstrzygnięcia psychologom. Ja widzę jedynie próbę zawracania historii. Próbę nie tylko skazaną na klęskę, ale i ośmieszającą samego autora listu.

Podjęta w części trzeciej próba odpowiedzi na pytanie, co w tej sytuacji robić właściwie nie wymaga komentarza. Podobnie jak i zdawkowe podziękowanie za wysiłki papieżowi Franciszkowi. Cóż ono warte, skoro cały list je kwestionuje?


Żródło:
https://studioopinii.pl/archiwa/192190

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

25 grudnia - Narodzenie wielu bogów

Kościół Anglokatolicki i templariusze w Polsce

Tadeusz Kościuszko - cytaty